Niezwykła była jego budowa. Równie niezwykła wydaje się odbudowa. Decyzja w tej sprawie zapadła kilka lat temu, a teraz postępuje rekonstrukcja. Dawne obserwatorium będzie elementem Polsko-Ukraińskiego Centrum Spotkań Młodzieży Akademickiej w Mikuliczynie. – W takim samym kształcie jak kiedyś, w surowym, pięknym klimacie. Strona ukraińska traktuje ten projekt z wielką atencją – mówi Marek Maluchnik z polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Dach jak ze złota
Ukraiński historyk Jarosław Zełenko w publikacji poświęconej budowie obserwatorium przytaczał wspomnienia Hucułów mieszkających w okolicznych wioskach. Opowiadali, że na górę „wożono kamień, piasek, wodę i cement końmi, a kto nie miał koni, przenosił materiały na plecach". O miedzianym dachu kamiennego budynku tamtejsi mieszkańcy mówili, że w słońcu „błyszczał jak ze złota". „Mój ojciec miał parę fajnych koników, najmował się do prac i woził na górę Pop Iwan wszelakie rzeczy: cement, cegłę, żywność. Ojciec powoził, a ja szłam z tyłu i niosłam kamień. I podkładałam go pod tylne koło, gdy furmanka stawała, bo ciężki wóz mógł cofnąć pomęczone konie z powrotem" – wspominała Hanna Buskaniuk, mieszkanka wsi Krywirownia w obwodzie iwano-frankiwskim.
Odbudowa trwa. Odgruzowano część pomieszczeń, trwają prace przy stropach
Wiosną 1935 roku na górze zebrano 1500 metrów sześciennych kamienia i rozpoczęto budowę drogi. Trudzili się przy tym miejscowi Huculi, wspierani przez polskich żołnierzy. Brukowana droga w ukraińskiej wsi Krasnyk, zbudowana przez wojsko polskie, służy tamtejszym mieszkańcom do dziś.
Jarosław Zełenko podkreślał, że praca była ciężka, ale też opłacalna. W lecie dostarczyć materiały na górę można było dwukrotnie. Za jednorazową dostawę płacono 12 złotych. Dzień pracy drwala kosztował wówczas 5 złotych, a kosiarza 2 złote.