Władimir Putin przemówił dziś do ponad tysiąca rosyjskich i zagranicznych dziennikarzy po raz ósmy w historii swojej prezydentury. Wszyscy akredytowani na konferencję Putina dziennikarze otrzymali upominki: kalendarze, notatniki i ołówki z napisem "Kreml" - podał portal Newsru.com.
Tym razem na miejsce wystąpienia Putin wybrał jednak nie Kreml, a Centrum Handlu Międzynarodowego. Rozpoczął od tradycyjnego dla siebie tematu: gospodarki. Mówił o sukcesach, w tym walce z inflacją i wzroście PKB. Chwalił osiągnięcia premiera Dmitrija Miedwiediewa i przypomniał, że szef rządu doświadczenie zdobywał na najwyższym stanowisku. - Miedwiediew przez cztery lata był prezydentem. To ogromna odpowiedzialność – stwierdził Putin, dając tym samym do zrozumienia, że on sam jako prezydent jest odpowiedzialny za przyszłość kraju. Pytany o dymisje ministrów Miedwiediewa w związku z szeregiem skandali korupcyjnych w różnych resortach odparł. - Sytuacja się zmienia. Powinniśmy rozwiązywać ważne problemy, w tym w sferze socjalnej.
W sprawach polityki zagranicznej Putin odpowiadał na pytania dotyczące stosunków Rosji z USA. Posłowie Dumy szykują odpowiedź na amerykańską ustawę Siergieja Magnistskiego, która wprowadza sankcje wizowe wobec rosyjskich urzędników, odpowiedzialność za śmierć prawnika walczącego z korupcją w jednym z moskiewskich więzień. Deputowani chcą uderzyć mocniej i zakazać obywatelom USA, a także innych krajów, w których dochodzi do łamania praw Rosjan, adoptowania rosyjskich dzieci. Prezydent poparł ten pomysł. - Amerykańska ustawa Magnitskiego cofa stosunki Rosji i USA w przeszłość. To był nieprzyjazny akt wobec Federacji Rosyjskiej – ocenił Putin i przypomniał władzom w Waszyngtonie o sytuacji więźniów w Guantanamo.
Piotr Kościński: Putin pokazał,że jest w formie