Taką sensację ujawnili podczas czwartkowych przesłuchań w Senacie USA sekretarz obrony Leon Panetta oraz szef sztabu generalnego armii amerykańskiej gen. Martin Dempsey.
Dempsey i Panetta przyznali, że w zeszłym roku dyrektor CIA David Petraues i sekretarz stanu Hillary Clinton (oboje z różnych powodów odeszli już z administracji rządowej) złożyli do akceptacji prezydenta propozycję wysłania dużej ilości broni rebeliantom w Syrii.
Prezydent nie zaakceptował jednak propozycji, bowiem Biały Dom uważał, że nikt nie jest w stanie zagwarantować, że broń wysłana do Syrii nie trafi w ręce islamistów. Na dodatek zespół analityków CIA napisał ocenę projektu, z której wynika, że słabo wyszkoleni rebelianci nawet z dobrym uzbrojeniem i tak mogą nie pokonać reżimu Assada.
Według „Wall Street Journal" sami wojskowi też byli podzieleni w poparciu dla tej propozycji. Sam gen. Dempsey, który formalnie jest najwyższej rangi doradcą prezydenta USA ds. wojskowych, bał się np., że wspierająca reżim Assada Rosja może odegrać się na Waszyngtonie blokując trasy zaopatrzeniowe prowadzące z baz USA w Europie właśnie przez Rosję do Afganistanu.
Wsparcie dla propozycji uzbrojenia rebeliantów wzrosło po upadku inicjatyw dyplomatycznego rozwiązania konfliktu latem ub.r. Były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan zrezygnował wówczas z pośredniczenia w rozmowach między rebeliantami i reżimem w Damaszku.