Były żołnierz jednostki SEALS, który prawdopodobnie oddał śmiertelny strzał do bin Ladena, udzielił wywiadu amerykańskiemu magazynowi „Esquire", choć ze względów bezpieczeństwa nie ujawnił swojej tożsamości (w materiałach prasowych występuje jedynie jako „strzelec"). Żołnierz rozstał się ze służbą po 16 latach z „ważnych względów", dlatego zabrakło mu roku do nabycia praw do bezpłatnego ubezpieczenia społecznego i emerytury. Dwukrotnie starał się o posadę w miejscu, w którym kiedyś już pracował, ale spotkał się z odmową.
Nie chciała go także trudnić firma EA Games produkująca popularną grę komputerową 'Medal of Honor" której oferował usługi usługi konsultanta. Najprawdopodobniej właściciele firmy obawiali się negatywnego wiązania swojego produktu z "zabójca bin Ladena".
Korpus piechoty morskiej, w którym służył „strzelec", zaproponował mu zmianę tożsamości i życie pod przybranym nazwiskiem w innej części USA. Żołnierz nie przystał na propozycje nie chcąc zmuszać rodziny do zerwania wszystkich więzi z otoczeniem i krewnymi.
Autor wywiadu w ironicznym tonie przytacza cytat z przemówienia prezydenta Obamy, który 11 września ubiegłego roku zapewniał podczas spotkania weteranów w Arlington, że „nikt, kto walczył za kraj za granicą nie powinien mieć problemów ze znalezieniem pracy i z dachem nad głową" po powrocie do domu.