Amerykanie fascynują się procesami sądowymi od czasów kolonii – procesy czarownic w Salem w XVII w. były otwarte dla publiczności. W 1935 r. w szeroko opisywanym w mediach procesie porywacza dziecka Charlesa Lindbergha sędzia po raz pierwszy wpuścił na salę fotografów. Rada Adwokacka przyjęła wówczas zalecenie dla sędziów, by ograniczyli dostęp mediów do sali rozpraw, uznając, że blask i trzask fleszów utrudniają pracę sądu.
Do lat 70. sądy w USA w zasadzie nie pozwalały na obecność kamer TV, głównie z tego powodu, że były one bardzo głośne, a wieloosobowe ekipy potrzebne do ich obsługi po prostu utrudniały pracę sądu.
W 1995 r. proces O.J. Simpsona, sławnego zawodnika futbolu amerykańskiego oskarżonego o zamordowanie swej byłej żony i jej partnera, był pierwszym tak szeroko pokazywanym w TV. Stało się to możliwe dzięki technologii przekazu telewizyjnego na żywo, w tym m.in. używaniu helikopterów przez stacje TV.
Proces Simpsona, uniewinnionego dzięki fatalnej pracy prokuratury i doskonałej obrońców (później O.J. został skazany w procesie cywilnym na odszkodowanie dla rodzin ofiar), na zawsze zmienił miejsce procesów sądowych w amerykańskich mediach.
Niemal wszyscy bohaterowie tej sprawy, poza samym oskarżonym, dzięki telewizji rozpoczęli wielkie kariery. Prokurator Marcia Clark jest znaną autorką kryminałów. Trzej obrońcy sportowca zarabiali miliony na kolejnych procesach. Detektyw prowadzący śledztwo pisze książki i scenariusze filmowe. Jedynie sędzia nadal prowadzi rozprawy w tym samym sądzie.