Jednak dla specjalistów od transportu, ekologów i biznesmenów ten deszczowy czwartek oznaczał rozpoczęcie nowej ery. Zamiast popłynąć na południe, w stronę Kanału Sueskiego, statek obrał kurs na północ, w stronę Oceanu Arktycznego, aby prześliznąć się do Europy najkrótszą drogą morską, przez Cieśninę Beringa i dalej, wzdłuż wybrzeży Syberii.
Warunki do żeglugi są tutaj trudne. Rejs odbywa się za kołem podbiegunowym, gdzie nawet latem temperatura spada do minus 20 stopni Celsjusza. Chińscy marynarze zostali wyposażeni na podróż w specjalne futra ze skór renifera, które lepiej sprawdzają się w krytycznych warunkach niż wymyślne ciuchy z syntetycznych włókien. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 19-tysięcznik „Yong Sheng" dobije do pirsu w Rotterdamie w środę, 11 września.
„To będzie rewolucja na miarę tej, której dokonał Vasco da Gama, odkrywając drogę morską do Indii" – skomentował rozpoczęcie rejsu „The Financial Times". „Nie trzeba szczególnie znać się na morskiej żegludze, żeby zrozumieć prostą rzecz: krótsza trasa oznacza oszczędność paliwa i czasu, a czas to pieniądze. Jeśli Chińczycy przypłyną do Europy w miesiąc, otworzą nowy rozdział w dziejach globalnego handlu" – donosiła gazeta. Eksperci z Korei Południowej wtórują Brytyjczykom, przewidując, że w 2030 r. aż 25 proc. przewozów towarowych między Azją i Europą może odbyć się alternatywną drogą arktyczną.
Więcej w „Przekroju"