Jeżeli wierzyć danym statystycznym, co roku o 500 tys. zmniejsza się w Niemczech liczba chrześcijan. Dziś, spośród niemal 80 mln obywateli RFN, 23 mln to protestanci, a 24 mln to katolicy. Stanowią więc niemal 60 proc. społeczeństwa. – Przy obecnym tempie spadku liczby wiernych obu wielkich Kościołów chrześcijańskich już za 15 lat Niemcy nie będą w większości narodem chrześcijańskim – udowadnia „Rz" Carsten Frerk z prywatnej organizacji śledzącej od lat poziom religijnego zaangażowania Niemców.
Z jakim spadkiem mamy do czynienia, świadczy fakt, że tym roku w Wielki Piątek zaledwie 4 proc. członków Kościoła ewangelickiego znalazło czas na wizytę w kościele. Katolików zapewne było więcej, ale ich nie liczono. Wiadomo jednak, że kościoły pustoszeją, nie ma powołań i niewiele pomaga łączenia parafii czy sprowadzanie – nawet do katolickiej Bawarii – księży z Indii czy Afryki.
O ile w 1970 r. 3,9 proc. Niemców (bez NRD) uznawanych było za nienależących do żadnego Kościoła, o tyle obecnie jest ich już 37,6 proc. Za bezwyznaniowców uważa się te osoby, które nie są formalnie członkami jednego z Kościołów chrześcijańskich, a więc nie płacą podatków. Nie wiadomo, ilu jest w Niemczech ateistów, ale z sondaży wynika, że połowa obywateli nie poczuwa się do żadnych związków z religią (co nie musi się kłócić z formalną przynależnością do Kościoła). Z tej połowy jedna czwarta deklaruje, że jest ateistami, a więc w skali kraju ok. 20 mln osób.
– Mamy do czynienia z niewiarygodną eksplozją różnego rodzaju sekt w całych Niemczech – mówi „Rz" Sven Lüders z Unii Humanitarnej, organizacji zajmującej się prawami człowieka. Jedynie w Górnej Bawarii naliczono ich 1200. Są to quasi-religijne grupy związane z ezoteryką, okultyzmem, szamanizmem, nie mówiąc już o sektach islamskich czy buddyjskich. Muzułmanie, chociaż stanowią dzisiaj 2,3 proc. wszystkich wierzących, rosną w siłę powoli, gdyż w 1970 r. było ich 1,3 proc.
Spadek liczby wiernych nie przekłada się automatycznie na spadek dochodów niemieckiego Kościoła. Z samego podatku oba Kościoły chrześcijańskie miały w ubiegłym roku 9,5 mld euro wpływów. Do tego dochodzą dotacje państwowe w postaci środków przekazywanych przez niemieckie landy na podstawie określonych umów. W roku ubiegłym do kas kościelnych trafiło tym sposobem 481 mln euro, o 6,5 mln więcej niż rok wcześniej. Spora część społeczeństwa ma co do tego spore zastrzeżenia.