33-letni Brytyjczyk Ross Langdon pojechał do Nairobi, by zaprojektować wnętrza szpitala dla chorych na AIDS. Jego partnerka, Holenderka Elif Yavuz, była lekarką, specjalistką od leczenia malarii. Za dwa tygodnie miało się urodzić ich pierwsze dziecko. W sobotę, gdy byli w centrum handlowym Westgate, wtargnęli tam terroryści z grupy asz-Szabab.
Władze w Nairobi podały, że Langdon i Yavuz są wśród 18 cudzoziemców, którzy zginęli w centrum handlowym. Asz-Szabab poinformowała nawet kto ich zabił: wśród wyznaczonych do dokonania egzekucji na „niewiernych” było dwóch Brytyjczyków, 23-letni Liban Adam i o rok starszy Ahmed Nasir Shirdoon. Terroryści zabili – z tego co dotąd ustalono – łącznie 65 osób.
„Ataku na Westgate dokonała terrorystyczna międzynarodówka” – tak napastników opisał kenijski minister spraw wewnętrznych. Szefowa dyplomacji sprecyzowała, że wśród zamachowców było co najmniej dwóch lub trzech Amerykanów w wieku 18–19 lat oraz Brytyjka. Najpewniej chodzi o Samanthę Lewthwaite, wdowę po zamachowcu, który w Londynie w lipcu 2005 r. w samobójczym ataku zabił 26 osób. Wiadomo, że 29-letnia matka trójki dzieci od kilku lat ukrywa się w Somalii i – wedle źródeł wywiadowczych – brała udział w przygotowaniu do kilku zamachów w Afryce.
Dlaczego szababowie, którzy dotąd walczyli o przejęcie władzy w Somalii, zaatakowali poza granicami kraju, i to w symboliczny sposób, przy pomocy komanda cudzoziemców? Częściowo na to pytanie odpowiedzieli sami, ogłaszając na Twitterze, że atak to zemsta za kenijską interwencję w Somalii. „Wojska [Kenii – red.] wciąż znajdują się na naszej ziemi i zabijają niewinnych cywilów. Nie będzie spokoju w Kenii, póki w naszym kraju znajdują się żołnierze” – napisał Mohamud Rage, rzecznik ruchu.
Część ekspertów wskazuje, że szababom po serii porażek – najpierw w walkach z Kenijczykami, a później z Unią Afrykańską – wiatru w żagle dało przymierze z Al-Kaidą, którego formalne zawarcie ogłoszono we wrześniu ubiegłego roku. Somalijski dziennikarz Abdihakim Ainte zwraca uwagę, że organizacje od dawna ze sobą współpracowały m.in. w zakresie szkolenia dżihadystów. Jego zdaniem niedawne zamachy – nie tylko ten w Kenii, ale też na turecką ambasadę w Mogadiszu, kwatery ONZ czy budynki rządowe i somalijskich polityków – dokonywane zwykle przez zamachowców samobójców, mogą świadczyć o tym, że organizacja po dwóch latach słabości teraz się radykalizuje. Od lat werbowała coraz więcej obcokrajowców, przede wszystkim Kenijczyków, Jemeńczyków, Saudów, ale także m.in. wedle danych podanych w 2010 r. przez szefa MI5 około stu obywateli Wielkiej Brytanii.