– Nie ma sensu tworzyć takiej kategorii, bo Iran zbyt często nas już zaskakiwał i zbyt często błędnie interpretowaliśmy to, co się tam dzieje – podkreśla. Skromność? Och, o nią Majda nie należy podejrzewać. To raczej realistyczne spojrzenie kogoś, kto Iran zna od podszewki, a jednocześnie ma świadomość tego, jak wielu rzeczy wciąż nie wie. – Iran to dla mnie wieczna zagadka – mówi pisarz. – Dlatego nowa książka jest inna od poprzednich. Chciałem głębiej wgryźć się w temat, więc zdecydowałem się na rok zamieszkać z rodziną w Teheranie. Do tej pory jeździłem tam na kilka tygodni i czułem się bardziej jak turysta.
Zanim w 2008 r. ukazała się pierwsza książka Majda, był znany jako nowojorski dandys, producent muzyczny i filmowy, spec od męskiej elegancji i miłośnik greckich papierosów marki George Karelias. Pisywał do męskiego magazynu „GQ", kumplował się z Bono i spółką, obmyślając, jak na listy bestsellerów wprowadzić kolejne płyty U2, Tricky'ego, Melissy Etheridge i innych muzyków, których hołubił pod skrzydłami jako wiceprezes wytwórni muzycznej Island.
Słowem, osobliwa postać, jak na miejsce i czas urodzin: Teheran, rok 1957. Jego dziadek ze strony matki był wpływowym ajatollahem, a ojciec dyplomatą desygnowanym przez administrację szacha. Dzieciństwo Majda upływało więc nie w rodzinnym mieście, dokąd wpadał jedynie na wakacje do dziadków, ale na kolejnych placówkach: w Londynie, Waszyngtonie, Tokio, New Delhi.
Podstawówkę skończył w Anglii (do dziś szczyci się manierami klasycznego angielskiego dżentelmena, świetnym akcentem i wyrafinowanym słownictwem), kolejne szkoły już w Stanach. – Dorastałem, czując się Amerykaninem. Ale z powodu moich korzeni czułem się także Irańczykiem. Taka podwójna rzeczywistość, przynajmniej w sensie kulturowym – opowiada Majd.
Kiedy miał 22 lata, w Iranie wybuchła rewolucja. Znienawidzony szach, fan zachodniego stylu życia utrzymywanego z pomocą wszechobecnej bezpieki o nazwie SAVAK, czmychnął z kraju, a władzę przejął ajatollah Chomeini.