Liu Ping, Wei Zhongping i Li Sihua należący do tzw. Nowego Ruchu Obywatelskiego z miasta Xinju na południowym wschodzie Chin zostali oskarżeni o udział w nielegalnym zbiegowisku i prowokacje polityczne. Owym „zbiegowiskiem" było rozwinięcie transparentu z żądaniem ujawnienia majątku urzędników i sekretarzy partii.
Lokalni działacze najwyraźniej zbyt dosłownie zrozumieli hasła nowego kierownictwa państwa pod przewodnictwem Xi Jinpinga, które od roku demonstruje wolę ukrócenia wyjątkowo dokuczliwych i wzbudzających w Chinach powszechną krytykę praktyk korupcyjnych.
Kontrolowane przez władze media pełne są gromkich zapewnień o zwalczaniu plagi korupcji i złych obyczajów. Co więcej – przed sądem stanęło już kilku wysoko postawionych „czerwonych mandarynów". Najgłośniejszy był przypadek Bo Xilaia, potężnego bossa partyjnego z Chongqingu, ale następne są już w toku. Toczy się śledztwo w sprawie Jiang Jiemina, szefa największego przedsiębiorstwa petrochemicznego w kraju i współpracujących z nim wysokich rangą menedżerów przemysłu naftowego. Kara za korupcję grozi także Ji Jianye, byłemu burmistrzowi Nankinu.
Problem w tym, że większość Chińczyków nie bierze rządowych akcji pokazowych zbyt poważnie. Są one odbierane przede wszystkim jako tło walki frakcyjnej w kierownictwie KPCh, tworzenie pretekstu do pozbywania się konkurentów lub przedstawicieli niewygodnych opcji (Bo Xilai kojarzony był np. z konserwatywną frakcją „maoistów"). Także ostatnia czystka wokół koncernu Petro-China ma swój dalszy cel polityczny – na celowniku znalazł się Zhou Yongkang, mentor Jiang Jiemina, członek Biura Politycznego i do niedawna jeden z najbardziej wpływowych ludzi w Chinach.
– Wydaje się , że współcześni przywódcy rzeczywiście chcieliby ukrócić korupcję i zepsucie obyczajów, co już wiele razy doprowadzało w Chinach do upadku całych dynastii. Nie wiedzą tylko do końca, jak tę plagę opanować i jak przeprowadzić reformy – mówi „Rz" Radosław Pyffel, szef Centrum Studiów Polska-Azja. – Intencje są być może szczere, jednak nakłada się na nie przekonanie, że w każdym przypadku władza ma monopol na rację – dodaje.