Reanimacja procesu pokojowego

Szef amerykańskiej dyplomacji próbuje ratować proces pokojowy między Izraelem, a Palestyńczykami.

Publikacja: 07.11.2013 09:40

Sekretarz Stanu USA John Kerry w Betlejem

Sekretarz Stanu USA John Kerry w Betlejem

Foto: AFP

– Przybyłem tu bez złudzeń co do trudności, ale jestem zdeterminowany do pracy – deklarował John Kerry tuż po przybyciu do Jerozolimy. Przyznał, że ma świadomość, iż negocjacje znalazły się w wyjątkowo trudnym momencie. O tym, jak trudnym, może świadczyć przebieg spotkania negocjatorów izraelskich i palestyńskich, jakie zwołano na prośbę Kerry'ego na dzień przed jego przybyciem. Skończyło się – wedle relacji izraelskich mediów – dziką awanturą.

Teoretycznie wszystko wygląda jak zwykle podczas bliskowschodnich rozmów: po kilku miesiącach, gdy strony praktycznie milczały na temat postępów w negocjacjach, teraz zaczynają się coraz głośniej przerzucać oskarżeniami o sabotowanie procesu pokojowego. Podczas wczorajszych rozmów z Kerrym premier Izraela zarzucił Palestyńczykom, że „tworzą sztuczne kryzysy" i „uciekają od podjęcia historycznych decyzji".

Palestyńczycy za główną przeszkodę dla dalszych rozmów uznali ogłoszone niedawno plany budowy kolejnych 3,5 tys. mieszkań dla żydowskich osadników na okupowanym Zachodnim Brzegu (o to we wtorek mieli się najostrzej kłócić mediatorzy). - Trzy miesiące temu uzgodniliśmy pewne warunki – wyjaśniał Beniamin Netanjahu, nawiązując do planu zwalniania z izraelskich więzień 104 Palestyńczyków. Kwestia zamrożenia osadnictwa została wtedy przez Izrael jednostronnie „odrzucona".

Po spotkaniu z przywódcą Palestyńczyków w Betlejem, John Kerry podkreślał, że Mahmud Abbas jest „w 100 proc. przekonany do rozmów" i jest skłonny do kompromisu, by osiągnąć pokój. Jednocześnie szef Amerykańskiej dyplomacji przypomniał, że Waszyngton osadnictwo na terytoriach okupowanych uważa niezgodne z prawem i uważa, że Izrael na czas rozmów powinien je ograniczyć, jak tylko to możliwe.

„Nastroje w Autonomii Palestyńskiej są tak złe, że wybuch trzeciej intifady wydaje się niemal pewny" – pisał niedawno słynny bliskowschodni komentator prof. Abdallah Scheifer. Jego zdaniem w przeciwieństwie do poprzednich palestyńskich powstań tym razem nie będzie potrzebna żadna prowokacja, a „iskrą może być informacja o fiasku rozmów". W poniedziałek nawet Abbas przyznał, że sytuacja jest bardzo zła, a „negocjacje wciąż nie przynoszą rezultatów".

O nastrojach strony izraelskiej może świadczyć wypowiedź wiceministra obrony Danny'ego Danona, wschodzącej gwiazdy Likudu, który w wywiadzie dla izraelskiej telewizji Channel 1 pod koniec lata stwierdził: „Sądzę, że nie możemy dłużej myśleć o żydowskich osadnikach na Zachodnim Brzegu, ale o palestyńskich osadnikach [na tych terenach – red.] w Izraelu". Wielu komentatorów podkreśla, że po raz pierwszy izraelska prawica tak otwarcie zaczyna przyznawać, że nie chce wprowadzać w życie forsowanej przez społeczność międzynarodową idei „dwóch państw dla dwóch narodów".

Czy to znaczy, że i te negocjacje zakończą się fiaskiem? Choć wszystko toczy się „jak zwykle", jest kilka zasadniczych różnic, a najważniejszą z nich są terminy.

Obecne mediacje mają się skończyć do kwietnia.. Jeśli nie będzie porozumienia, niewątpliwie wpływy straci Abbas i zwolennicy mediacji, a w szeregach Palestyńczyków zapewne odezwą się radykałowie i Izrael może się spodziewać nowej intifady. Izrael ryzykuje bezpieczeństwem, ale Palestyńczycy mozolnie od lat zdobywaną sympatią i poparciem na arenie międzynarodowej. Ale to nie koniec. Unia Europejska, która już zdecydowała o przerwaniu od początku przyszłego roku pomocy finansowej dla izraelskich organizacji działających na terytoriach okupowanych, może zdecydować o dalszych krokach.

Na ewentualne fiasko wydaje się również przygotowywać patron mediacji czyli Waszyngton. Wedle izraelskich mediów John Kerry już w styczniu może przedstawić własną propozycję tymczasowego porozumienia. Szef amerykańskiej dyplomacji wczoraj zaprzeczył, by taki plan istniał „w tej chwili".

– Przybyłem tu bez złudzeń co do trudności, ale jestem zdeterminowany do pracy – deklarował John Kerry tuż po przybyciu do Jerozolimy. Przyznał, że ma świadomość, iż negocjacje znalazły się w wyjątkowo trudnym momencie. O tym, jak trudnym, może świadczyć przebieg spotkania negocjatorów izraelskich i palestyńskich, jakie zwołano na prośbę Kerry'ego na dzień przed jego przybyciem. Skończyło się – wedle relacji izraelskich mediów – dziką awanturą.

Teoretycznie wszystko wygląda jak zwykle podczas bliskowschodnich rozmów: po kilku miesiącach, gdy strony praktycznie milczały na temat postępów w negocjacjach, teraz zaczynają się coraz głośniej przerzucać oskarżeniami o sabotowanie procesu pokojowego. Podczas wczorajszych rozmów z Kerrym premier Izraela zarzucił Palestyńczykom, że „tworzą sztuczne kryzysy" i „uciekają od podjęcia historycznych decyzji".

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176