Zjazd Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), najważniejszego ugrupowania czeskiej prawicy, odbył się w czasie najgłębszego kryzysu, jaki przeżyła partia w swojej 23-letniej historii. Kiedy w zeszłym roku ODS po siedmiu latach utraciła ster rządów, przegrała wybory, a po serii skandali popadła też w wewnętrzny kryzys, czescy komentatorzy uznali, że znalazła się „w stanie śmierci klinicznej".
Czesi wciąż pamiętają afery prawicy, zwłaszcza te z okresu rządów Petra Nečasa, który sam musiał odejść w niesławie po ujawnieniu nadużyć firmowanych przez szefową gabinetu, a jednocześnie jego kochankę Janę Nagyovą.
Niektóre z postępowań toczą się do dziś, a sprawy pozostawione przez ODS „w spadku" kolejnym rządom odbijają się Czechom czkawką. Jak choćby afera z 2011 r. w ministerstwie pracy i spraw socjalnych. Z powodu poważnych nadużyć i korupcji w trakcie informatyzacji resortu zdymisjonowany został minister Jaromir Drabek, a jego zastępcy wciąż grozi więzienie.
Skutkiem ich działalności okazało się na początku tego roku całkowite wstrzymanie wypłat zasiłków społecznych, co postawiło dziesiątki tysięcy najuboższych ludzi w dramatycznej sytuacji.
Odpowiedzią partii na kryzysową sytuację był zwołany w ostatni weekend zjazd w Ołomuńcu, na którym zapowiadano całkowitą odnowę. Rzeczywiście, w czasie zakończonych w niedzielę obrad dokonano zasadniczych zmian w kierownictwie partii, z którego musieli odejść wszyscy politycy kojarzeni z aferami i nieskuteczną polityką (jak choćby była przewodnicząca parlamentu Miroslava Nemcova).