Korespondecja z Brukselii
Warszawa na wydarzenia w Kijowie zareagowała już rano. Do MSZ wezwano ambasadora Ukrainy w Polsce, a szef dyplomacji Radosław Sikorski oświadczył, że „praprzyczyną tego, co się dzieje dzisiaj, jest zejście z kursu europejskiego". – Polska wzywa obie strony konfliktu na Ukrainie do umiaru – dodał, czym naraził się na zarzuty zrównywania odpowiedzialności rządu i opozycji za wzrost napięć.
Telefon do Kijowa
Do starć szybko odniósł się premier Donald Tusk. Podczas konferencji, która miała dotyczyć działań MSW, przestrzegał jedynie polityków przed „licytacją na sankcje" i podkreślał konieczność wspólnego działania całej UE.
Dzisiaj po południu prezydent Bronisław Komorowski rozmawiał przez telefon z prezydentem Ukrainy. Według komunikatu wyraził „głębokie zaniepokojenie".
Właściwej reakcji polskich władz na wydarzenia w Kijowie pomógł przede wszystkim przypadek. Prezydent już w grudniu zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęcone wydarzeniom na Ukrainie. Przypadkowo jego termin wypadł właśnie dzisiaj. – Jestem zbudowany tym, że rada znalazła wspólny język przy zachowaniu odrębności stanowisk przedstawicieli różnych formacji – podkreślał po spotkaniu. Przedstawił też kilkupunktowy plan działań w odniesieniu do Kijowa.