Zmiana premiera to wynik niedzielnych wyborów lokalnych, w których socjaliści ponieśli bezprecedensową klęskę: oddali władzę umiarkowanej prawicy w 150 dużych miastach, a w 11 merami zostali przedstawiciele skrajnie prawicowego Frontu Narodowego.
Usłyszałem wasze niezadowolenie – powiedział do wyborców w specjalnym wystąpieniu telewizyjnym w poniedziałek wieczorem prezydent.
Valls, którego popularność (48 proc.) jest przeszło dwukrotnie większa niż głowy państwa, od dawna był znany ze zdecydowanie bardziej rynkowych poglądów niż większość działaczy francuskiej Partii Socjalistycznej. Opowiadał się za stopniową likwidacją 35-godzinnego tygodnia pracy, co generuje nadmierne koszty dla przedsiębiorstw. Uważał, że należy zlikwidować podatek od wielkich fortun (ISF), z powodu którego wielu biznesmenów uciekło poza granice Republiki. Twierdził, że należy zgodzić się na uprawę roślin genetycznie modyfikowanych, których zakaz sprzedaży jest uważany w Waszyngtonie za przejaw protekcjonizmu.
Teraz Valls ma realizować o wiele bardziej liberalny program gospodarczy niż jego poprzednik Jean-Marc Ayrault. Hollande zapowiedział bowiem, że do końca jego kadencji w 2017 r. wydatki państwa spadną o 50 mld euro. To pozwoli z jednej strony na ograniczenie obciążeń dla przedsiębiorstw o 30 mld euro, z drugiej zaś na stopniowe (od 2016 r.) zmniejszenie podatków dla osób fizycznych.
– W zamian oczekujemy od przedsiębiorców zwiększenia zatrudnienia i inwestycji – zaznaczył jednak prezydent.