Włoski minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano zaalarmował opinię publiczną, gdy w ciągu dwóch dni marynarka wojenna wzięła na pokład 4 tysiące mieszkańców Afryki płynących przez Morze Śródziemne w kierunku Włoch. Jednocześnie powołując się na dane służb specjalnych, podał, że „na wybrzeżach Libii czeka od 300 do 600 tysięcy osób gotowych wyruszyć w drogę".
– To niemożliwe – powiedział „Rz" anonimowy zachodni dyplomata – w całej Libii mieszka około 5 mln ludzi. Tak ogromna liczba imigrantów – pochodzących z głębi Afryki i różniących się odcieniem skóry od Libijczyków – zostałaby natychmiast zauważona. Rzecz może dotyczyć najwyżej kilku–kilkunastu tysięcy.
We Fronteksie (unijnej agencji zarządzającej współpracą na granicach zewnętrznych) potwierdzają, że od połowy ubiegłego roku notują wzrost liczby nielegalnych imigrantów próbujących przedostać się przez morze do Włoch i dalej do Europy. – W zeszłym roku Włosi zatrzymali w sumie 40 tysięcy, a w tym – już 10 tysięcy – mówi „Rz" Ewa Moncure z agencji. Ale sezon sprzyjający żegludze dopiero się zaczyna.
Potwierdza jednak, że do Europy zmierzają Erytrejczycy, Somalijczycy, a ostatnio coraz więcej Syryjczyków – choć ci ostatni płyną również z Egiptu.
Skala problemu jest już taka, że Włochy zaangażowały marynarkę wojenną do wyłapywania imigrantów – również dla ich dobra, bo okręty wojenne znajdują ich na otwartym morzu, ratując wielu przed utonięciem. Armia została zaangażowana po październikowych katastrofach koło wysp Lampedusa i Malta, w których zginęło ponad 550 imigrantów. – Zmniejszenie aktywności Włochów zagrażałoby życiu imigrantów, których gangi przemytników wysyłają na morze w gumowych pontonach – mówi „Rz" dyplomata. – Jednak dla Włochów to ogromny problem.