Prezydent USA mówił w czwartek, że nie wie czy "uczciwe" wybory mogą się odbyć 3 listopada "w tej całej sytuacji". Trump nawiązał w ten sposób do faktu, że w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA, w związku z epidemią koronawirusa, wiele osób ma oddać głosy korespondencyjnie, co - zdaniem Trumpa - umożliwia fałszerstwa wyborcze.
"Zwycięzca wyborów z 3 listopada zainauguruje prezydenturę 20 stycznia. Dojdzie do uporządkowanego przekazania władzy, tak jak było co cztery lata, od 1792 roku" - napisał na Twitterze Mitch McConnell.
Również sekretarz prasowa Białego Domu, Kayleigh McEnany, w związku z kontrowersjami jakie zaczęły narastać wokół słów Trumpa, oświadczyła, iż "prezydent zaakceptuje wyniki wolnych i uczciwych wyborów".
Przekonanie o "gładkim przekazaniu władzy, niezależnie od wyniku" wyborów wyrazili też senatorowie Partii Republikańskiej - Marco Rubio i Mitt Romney oraz lider Partii Republikańskiej w Izbie Reprezentantów, Kevin McCarthy.