W czasie swojej poniedziałkowej wizyty w Warszawie – pierwszej zagranicznej podróży po wygranych wyborach parlamentarnych – Viktor Orbán rozmawiał z Donaldem Tuskiem o projekcie unii energetycznej i o trudnej sytuacji politycznej na Ukrainie.
Po rozmowach o promowanych przez Polskę na poziomie unijnym planach unii energetycznej Donald Tusk zapewnił, że „mamy identyczne poglądy na sens takiego działania". Oświadczył też, że stosunek Polski do kwestii rozbudowy przez Rosjan elektrowni jądrowej w Paks jest neutralny.
Viktor Orbán z kolei zapewnił, że za współpracą jego kraju z Rosją przemawiają względy praktyczne, a nie sojusz polityczny. Poparł polskie plany unii energetycznej, a także starania Polski o rehabilitację węgla w energetyce.
Potwierdził też powszechne na Węgrzech przekonanie, że jego wizyta w Warszawie ma przede wszystkim znaczenie symboliczne jako podkreślenie strategicznego w naszym regionie Europy partnerstwa polsko-węgierskiego i współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej (której Węgry aktualnie przewodzą). Nawiązał do tradycyjnych związków polsko-węgierskich, mówiąc, że jest to przyjaźń „dwóch kochających wolność chrześcijańskich narodów, które łączy nie tylko przeszłość, lecz także przyszłość".
– Myślę, że Orbán w ten sposób tworzy pewną tradycję, bowiem po wyborach w 2010 r. także Polska była celem jego pierwszej podróży zagranicznej – mówi „Rz" Judit Hamberger, analityczka z Węgierskiego Instytutu Spraw Zagranicznych. – Współpraca polsko-węgierska rozwija się szczególnie dobrze, gdy w obu krajach u władzy znajdują się partie prawicowe. Na Węgrzech mogliśmy to obserwować już od czasu pierwszego po obaleniu komunizmu rządu Józsefa Antalla – dodaje.