W czwartek i piątek ulicami kilku z nich - w tym Rio de Janeiro, Sao Paolo i stolicy kraju Brasilii – znów przeszli demonstranci protestujący przeciw wydawaniu pieniędzy na przeprowadzenie mundialu. W Sao Paolo manifestowano w 15 miejscach, najwięcej w pobliżu stadionu Arena Corinthians w dzielnicy Itaquerao. Policja natychmiast zablokowała dojścia na trwającą tam budowę, obawiając się że zostanie zdemolowana. Tam i w Rio policja starła się z demonstrantami, ale nie jest znana liczba ofiar.
Ostatnim manifestacjom towarzyszył ogólnokrajowe strajki, m.in. nauczycieli i pracowników administracji. W stanie Pernambuco na północnym wschodzie kraju strajkowali policjanci. Do stolicy stanu Recife wprowadzono oddziały wojska, ponieważ ogarnęło je fala napadów i rabunków. W ciągu jednej doby aresztowano 243 osoby.
Wszyscy domagali się podwyżek. Przedstawiciele władz od razu wykorzystali socjalne protesty, by uspokoić kibiców. – Z tego co widzę, to mamy do czynienia ze specyficznie robotniczymi żądaniami. Nie widzę tu nic, co by się łączyło z Mistrzostwami – mówił brazylijski minister sportu, Aldo Rebelo.
- Kiedy widzisz śliczne, nowe stadiony rosnące na przedmieściach Sao Paolo i kosztujących miliony, a wokół są fawele, w których mieszkańcy mówią, że nie mogą zarobić na życie, pojmujesz gdzie są korzenie konfliktu – mówi komentator BBC, Wyre Davies.