Handel wart miliard dolarów rocznie już wkrótce może zostać zakazany. Rosyjscy eksperci uważają, że to Ukraina na tym bardziej straci. ?– Jeśli nawołujemy innych do wprowadzania sankcji, to powinniśmy zacząć do siebie – mówi „Rz" Ołeksij Melnyk z kijowskiego Centrum im. Razumkowa. – Poza tym nie wolno handlować bronią z agresorem.
Według kwietniowego raportu londyńskiego „Royal United Services Institute" (RUSI) z Ukrainy pochodzi jedynie 4,4 proc. rosyjskiego importu, ale „jest życiowo ważny dla niektórych kluczowych elementów rosyjskiego uzbrojenia. Około 30 procent ukraińskiego eksportu do Rosji nie da się obecnie zamienić rosyjską produkcją".
Rakiety nie polecą
Najważniejsze rosyjskie rakiety balistyczne (SS-18 Topol, SS-19 Stilet, SS-25 Satana), stanowiące trzon sił „atomowego odwetu", albo są produkowane na Ukrainie, albo ich najważniejsze komponenty stamtąd pochodzą. Obecnie stanowią 51 proc. całego arsenału jądrowego Rosji i ponad 80 proc. arsenału rakiet strategicznych.
Zdaniem Melnyka zerwanie współpracy w tej dziedzinie w ciągu trzech–pięciu lat zagrozi wyeliminowaniem ponad połowy rosyjskiego potencjału atomowego. – Zastąpienie ich przez rosyjską produkcję jest problematyczne, zarówno ich nauka, jak i przemysł nie podołają wyzwaniu – mówi.
– Obecnie dostajemy z Ukrainy od jednego do dwóch tysięcy różnych produktów wykorzystywanych w naszym przemyśle zbrojeniowym albo od razu w armii – powiedział „Rz" zastępca dyrektora moskiewskiego Centrum Analiz Strategii i Technologii Konstantin Makienko. Przyznał, że szczególnie trudna sytuacja powstanie w wojskach rakietowych, ale odmiennie od Ukraińców uważa, że w ciągu dwóch–czterech lat „Rosja zdoła zorganizować własną produkcję". – Praktyka międzynarodowa wskazuje, że obiekt sankcji rozwija własną produkcję zbrojeniową. Tak było z Izraelem, a potem RPA – przypomina.