Gubernator Dżakarty Joko Widodo oświadczył powołując się na wstępne sondaże, że otrzymał 53-procentowe poparcie, podczas gdy na jego przeciwnika, byłego generała Prabowo Subianto oddano 47 proc. głosów. Subianto z kolei twierdzi, że to on wygrał.
Na oficjalne potwierdzenie tych deklaracji trzeba będzie poczekać, bowiem z powodu rozległości państwa i skomplikowanego systemu liczenia głosów oficjalne wyniki opublikowane zostaną dopiero po dwóch tygodniach.
Jeszcze kilka tygodni temu postrzegany jako „kandydat ludu" Widodo miał wyraźnie lepsze notowania od rywala. Uważano go za szarego obywatela, który do liczącej się pozycji politycznej doszedł wytrwałą pracą i działalnością społeczną.
Jako szczególną zasługę przypisywano mu działalność na rzecz aktywizacji ruchów obywatelskich, co w silnie scentralizowanej i przez długi czas rządzonej twardą ręką Indonezji nie było łatwe. Nigdy nie unikał kontaktów z ludźmi, pojawiał się w miejskiej komunikacji i bez obaw odwiedzał biedne dzielnice, prowadząc pogawędki z wyborcami.
Jest szczególnie popularny wśród ludzi młodych, którzy widzą w nim przywódcę nowego typu, który zerwie z przeszłością i otworzy kraj na kontakty z Zachodem. – W razie wygranej Widodo będzie starał się zacieśniać kontakty ze Stanami Zjednoczonymi, które są gwarantem stabilności w regionie, ale przede wszystkim z Australią, która staje się najważniejszym partnerem politycznym i handlowym Indonezji – mówi „Rz" Sergiusz Prokurat, dyrektor Centrum Studiów Polska–Azja.