Reklama

Człowiek, który przewidział wszystko

Rząd Tuska od początku nie miał złudzeń ?co do charakteru reżimu Putina – twierdzi były szef MSZ. Jeśli tak, to dlaczego przez pięć lat chciał z nim pojednania?

Publikacja: 22.10.2014 02:00

Donald Tusk spotkał się na Kremlu z Władimirem Putinem 8 lutego 2008 r.

Donald Tusk spotkał się na Kremlu z Władimirem Putinem 8 lutego 2008 r.

Foto: AFP, Natalia Kolesnikova Natalia Kolesnikova

Moskwa podtrzymuje, że okupacja Krymu w kwietniu tego roku, a później zajęcie przez separatystów części Donbasu to wynik „zamachu stanu" w Kijowie i niekontrolowanych wydarzeń w kolejnych tygodniach. Taka narracja do pewnego stopnia odpowiadała także dotychczasowej ocenie polskiego rządu. Jeszcze w grudniu 2013 roku szefowie dyplomacji Polski i Rosji podpisali umowę o współpracy. Dopiero wiosną 2014, gdy Putin rozpoczął jawną agresję przeciw Ukrainie, polityka Warszawy wobec Kremla się zmieniła.

W rozmowie z czołowym amerykańskim portalem Politico były szef polskiej dyplomacji kreśli jednak zupełnie inny obraz. Twierdzi, że polskie władze od początku nie miały złudzeń co do intencji autorytarnego systemu Putina.

Oto wypowiedzi Sikorskiego oraz ich kontekst:

On (Putin – red.) to ryzykant. I ma zaniżone poczucie zagrożenia. Będzie decydował się na wielkie pokerowe zagrywki, bo prawdziwą stawką jest dla niego własne życie. On nie może po prostu odejść. Nie może opuścić Kremla. Kiedy już się raz przelało krew, kiedy się wysadziło domy mieszkalne, kiedy wysłało się plutony egzekucyjne za granicę, kiedy się doprowadziło do (wojny – red.) w Gruzji, na Ukrainie, tych wszystkich matek i ciał żołnierzy ukrytych po tajnych wojnach... Nie można tak po prostu odejść".

Sikorski, mówiąc o wysadzeniu domów mieszkalnych, zapewne ma na myśli serię eksplozji we wrześniu 1999 r. w Moskwie, Wołgodońsku, Bujnaksku, która spowodowała śmierć 293 osób i doprowadziła do panicznego strachu w rosyjskim społeczeństwie przed terrorystami czeczeńskimi. To pozwoliło świeżo upieczonemu premierowi Władimirowi Putinowi na wygranie kilka miesięcy później wyborów prezydenckich, a następnie stopniowe zbudowanie autorytarnego reżimu. Nigdy nie udało się jednak udowodnić, że to Putin stał za zamachami, choć tak twierdzili m.in. Aleksander Litwinienko i Borys Bierezowski.

Reklama
Reklama

Putin chciał, abyśmy wzięli udział w podziale Ukrainy. Chciał, abyśmy wysłali wojska na Ukrainę. To były sygnały, które nam wysyłał. Wiedzieliśmy, jak oni (Rosjanie – red.) myślą od wielu lat. To była jedna z pierwszych rzeczy, jakie Putin powiedział mojemu premierowi Donaldowi Tuskowi, kiedy odwiedził Moskwę. Oświadczył, że Ukraina jest sztucznym państwem i że Lwów jest polskim miastem i czemu nie mielibyśmy razem rozwiązać tego problemu. Na szczęście Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany".

Tusk pojechał do Moskwy w lutym 2008 r. To była pierwsza wizyta szefa polskiego rządu na Kremlu od siedmiu lat. Premier oświadczył po powrocie: „Sam fakt, iż rozmawiamy, i to bez żadnych uprzedzeń, dobrze rokuje na przyszłość, jeśli chodzi o strategiczną współpracę". I dodał: „Bardzo się cieszę, że Rosjanie bez chwili wahania podjęli gotowość do poważnej rozmowy. Uzgodniliśmy, że w relacjach polsko-rosyjskich musi obowiązywać jedna prawda". Szef rządu nie wspomniał jednak wówczas o rozmowach w sprawie możliwości podziału Ukrainy. Chciał pokazać, że w bardzo szybkim tempie doprowadził do poprawy stosunków z Moskwą po latach napięć w okresie rządu PiS. Już w pierwszym wystąpieniu w Sejmie 23 listopada 2007 r. premier uznał, że „nadszedł czas na dobrą zmianę w stosunkach z Rosją". Zaraz potem Kreml zniósł embargo na polskie produkty spożywcze, a Polska blokadę dla przystąpienia Rosji do OECD. W proces odwilży z Moskwą Sikorski był bezpośrednio zaangażowany: 21 stycznia 2008 r. poleciał do Moskwy, aby przygotować wizytę Tuska kilkanaście dni później.

Przygotowania do wojny na Ukrainie rozpoczęły się już w 2008 r. Intencje Rosji stały się oczywiste na szczycie NATO w Bukareszcie. To wtedy Putin wygłosił swoje niezwykłe przemówienie, w którym stwierdził, że Ukraina jest sztucznym państwem i większość jej ziem historycznie należała do Rosji".

Na szczycie NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 r. przywódcy sojuszu zadeklarowali, że zarówno Gruzja, jak i Ukraina „będą członkami sojuszu". To sprowokowało Putina: „na Ukrainie co trzeci to Rosjanin. Są regiony, gdzie żyje tylko rosyjska ludność jak na przykład na Krymie. Tam 90 proc. to Rosjanie. Mówiąc ogólnie, Ukraina to bardzo skomplikowane państwo. Ukraina w swoim obecnym kształcie została stworzona w czasach radzieckich, otrzymała ziemie od Polski po II wojnie światowej od Czechosłowacji, Rumunii i wciąż nie wszystkie problemy zostały rozwiązane w regionach granicznych z Rosją przy Morzu Czarnym". Taka deklaracja mieściła się w tej samej logice co oferta, jaką zdaniem Sikorskiego Putin miał złożyć Tuskowi dwa miesiące wcześniej. Co więcej, w sierpniu 2008 r. Kreml zajął część Gruzji. Mimo to polityka odprężenia między Warszawą a Moskwą była kontynuowana, a nawet rozwijana. 11 września 2008 r. szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow złożył rewizytę w polskiej stolicy, gdzie podpisano porozumienie o współpracy obu państw. A niecały rok później sam Putin wziął udział w uroczystościach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. To był znaczący gest ze strony rosyjskiego przywódcy, który do tej pory uważał, że konflikt rozpoczął się dopiero w czerwcu 1941 r. wraz z atakiem III Rzeszy na Związek Radziecki. Równie przełomowe było spotkanie 7 kwietnia 2010 r. Putina z Tuskiem na cmentarzu polskich żołnierzy w Katyniu. Po katastrofie trzy dni później prezydenckiego samolotu, rosyjski premier ponownie spotkał się w tym samym miejscu z Tuskiem. A prezydent Dmitrij Miedwiediew wydał „odezwę do narodu polskiego" i ogłosił w Rosji żałobę narodową. Tusk zaufał także Rosjanom w sprawie śledztwa dotyczącego przyczyn rozbicia samolotu z Lechem Kaczyńskim na pokładzie.

Intencje Putina w sprawie Krymu zaczęły mnie niepokoić w 2011 i 2012 r., kiedy przyjeżdżał na festiwale nacjonalistycznych rosyjskich gangów motorowych. Latem 2013 r. dowiedzieliśmy się, że Rosjanie się zastanawiają, które prowincje opłaciłoby się im przejąć. Wymieniali Zaporoże, Dniepropietrowsk, Odessę, ale przejęcie wyłącznie Donbasu, który teraz jest kontrolowany przez rebeliantów Putina, nie byłoby ich zdaniem dla Rosji opłacalne. W tym czasie już kalkulowali, w jaki sposób przejąć Krym, aby szantażować Wiktora Janukowycza. Wiem z moich rozmów i spotkań z Janukowyczem, że on chciał podpisać układ stowarzyszeniowy. Ale w listopadzie 2013 r. coś się zdarzyło, coś go trafiło. Na podstawie naszych rozmów rozumiem, że to było coś, co Putin mu powiedział w Soczi. Sądzę, że Putin miał jakiś kompromat na Janukowycza: wiemy, że co tydzień, dwa razy w tygodniu wyjeżdżały ciężarówki wywożące gotówkę z ukraińskiego budżetu. I sądzę, że powiedział mu: nie podpisuj układu stowarzyszeniowego, bo inaczej przejmę Krym. To dlatego pękł".

Polska razem ze Szwecją wylansowała w 2008 r. program Partnerstwa Wschodniego, który obejmował byłe republiki ZSRR, w tym Ukrainę i Gruzję. Strategia zakładała m.in. utworzenie pogłębionej strefy wolnego handlu między tymi krajami a UE. W ramach umowy Kijów miał przyjąć unijne normy towarowe, regulacje sanitarne, zasady pomocy państwa. Z tego powodu projekt był sprzeczny z forsowanym od października 2011 r. przez Putina pomysłem utworzenia Unii Eurazjatyckiej z udziałem m.in. Ukrainy. Moskwa sprawę postawiła jednak na ostrzu noża dopiero latem 2013 r. kiedy wprowadziła embargo na część ukraińskich produktów. Na trzy tygodnie przed szczytem Partnerstwa w Wilnie, 28 listopada 2013 r., prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz niespodziewanie odstąpił od podpisania z Unią układu stowarzyszeniowego, co było zupełnym zaskoczeniem zarówno dla Brukseli, jak i dla Warszawy.

Reklama
Reklama

Rozmawiałem z natowskimi generałami. Oni widzą to, co ja widzę: że Putin jest gotowy postawić nas pod ścianą, zanim nie pękniemy. Sądzę, że on nas zupełnie rozgryzł. Sądzi, że ma przed sobą bandę słabeuszy. I jest przekonany, że nie pójdziemy na wojnę, aby bronić Bałtów. I wiesz, być może ma rację".

19 grudnia 2013 r. szefowie dyplomacji Polski i Rosji podpisali program, w którym m.in. zapowiadają „dalsze rozszerzenie strategicznego partnerstwa między Unią Europejską i Federacją Rosyjską" i „poszerzenie współpracy na arenie międzynarodowej w celu wzmocnienia stabilności i bezpieczeństwa w Europie i poza nią". Umowa wciąż obowiązuje.

Wykorzystaliśmy dosłowne cytaty Sikorskiego i omówienie jego słów przez Politico.

Moskwa podtrzymuje, że okupacja Krymu w kwietniu tego roku, a później zajęcie przez separatystów części Donbasu to wynik „zamachu stanu" w Kijowie i niekontrolowanych wydarzeń w kolejnych tygodniach. Taka narracja do pewnego stopnia odpowiadała także dotychczasowej ocenie polskiego rządu. Jeszcze w grudniu 2013 roku szefowie dyplomacji Polski i Rosji podpisali umowę o współpracy. Dopiero wiosną 2014, gdy Putin rozpoczął jawną agresję przeciw Ukrainie, polityka Warszawy wobec Kremla się zmieniła.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1260
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1259
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1258
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1257
Świat
ONZ zmęczona własnymi raportami. Sekretarz generalny chce ograniczenia biurokracji
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama