W ostatnich dniach w Londynie najpopularniejszym kwiatem jest mak. Mężczyźni noszą papierowe maki wpięte w butonierki marynarek. Kobiety wybierają raczej mniejsze, błyszczące czerwone broszki. Mak jest znakiem, że pamiętają o żołnierzach, którzy zginęli podczas pierwszej wojny światowej.
Maków jest tym więcej, im bliżej słynnej Tower of London, położonego nad brzegiem Tamizy zamku, który przez wieki był więzieniem, a dziś należy do najbardziej znanych atrakcji turystycznych stolicy Wielkiej Brytanii. Do Tower ściągają tysiące ludzi, którzy chcą zobaczyć spektakularną instalację, stworzoną z okazji 100-lecia wybuchu I wojny światowej - potężny dywan czerwonych, porcelanowych maków.
Pole kwiatów, którego stworzenie było pomysłem Paula Cumminsa, artysty i właściciela pracowni ceramicznej – rozrasta się od kilku miesięcy. Codziennie kilkuset wolontariuszy "sadzi" porcelanowe maki, przygotowywane przez grupę artystów, którzy w pracowni Cumminsa pracują na trzy zmiany. 11 listopada, w ostatni dzień budowania tego dzieła, pod Tower of London będzie dokładnie 888,246 – tyle, ilu brytyjskich żołnierzy zginęło podczas I wojny światowej. W tak artystyczny sposób Brytyjczycy wspominają najbardziej krwawy konflikt w historii swojego kraju, który kosztował życie dwa razy więcej żołnierzy, niż II wojna światowa.
- To już nie jest mój projekt. On należy do wszystkich, którzy tu przychodzą – mówi sam Paul Cummins.