Choć od czasu wielkich demonstracji z początku roku uliczne wystąpienia opozycji, na które zwracają uwagę światowe media, stały się znacznie rzadsze, w Wenezueli nie ustaje głęboki konflikt społeczno-polityczny.
Najnowszym przykładem brutalnego uciszania oponentów władzy stało się oskarżenie o antyrządowy spisek Marii Coriny Machado, byłej posłanki do Zgromadzenia Narodowego. W marcu została ona pozbawiona mandatu po tym jak władze zarzuciły jej zorganizowanie protestów, których zginęło 40 osób.
Machado wyrosła na jedną z głównych przywódczyń ruchu opozycyjnego po zatrzymaniu Leopoldo Lopeza. Były burmistrz miasta Chacao i aktywny organizator ruchu sprzeciwu przeciwko rządom Hugo Chaveza a potem jego następcy Nicolasa Maduro stał się celem rządowej nagonki. W lutym dobrowolnie oddał się w ręce władz, co miało być gestem dobrej woli dla powstrzymania przemocy w kraju. Został aresztowany i grozi mu skazanie na 10 lat więzienia. Jego żona i obrońcy alarmują, że przetrzymywany jest w fatalnych warunkach a dodatkowo stał się celem prześladowań ze strony strażników (mieli go np. wielokrotnie obrzucać odchodami).
Teraz sterowany politycznie aparat wymiaru sprawiedliwości zwrócił się przeciwko Marii Machado. W środę oficjalnie wysunięto przeciwko niej absurdalne oskarżenie o zawiązanie spisku, którego celem miało być zamordowanie prezydenta Maduro. Grozi za to od 8 do 16 lat więzienia.
Zarzuty zostały przedstawione już w maju. Prorządowa prasa pisała wtedy o rzekomej współpracy opozycjonistów wenezuelskich z „agentami USA" w celu obalenia władzy. Dowodem mają być emaile wymieniane przez Machado z ambasadą amerykańską, choć ona sama twierdzi, że jej korespondencja została zmanipulowana.