– To już dziesięć lat, jak został pan wybrany na przywódcę Palestyny – powitał w poniedziałek w rezydencji Nowo-Ogariowo Władimir Putin Mahmuda Abbasa. Prezydent Autonomii Palestyńskiej dodał, że dziesięć lat temu odwiedził po raz pierwszy Putina w Moskwie. I od tej pory jest wśród najczęstszych gości Kremla.
W zeszłym roku składał dwie wizyty w Rosji. Podczas jednej z nich prezydent Abbas wezwał Moskwę do odegrania większej roli w bliskowschodnich rozmowach pokojowych. Jak teraz piszą rosyjskie media, jest ona nawet gotowa do odegrania w nich roli głównej.
– Nic z tego nie będzie. Każdy chce wystąpić w takiej roli, ale skoro Ameryka sobie nie radzi, to tym bardziej nie Rosja – mówi „Rz" prof. Efraim Inbar, czołowy politolog izraelski.
I wyjaśnia skomplikowany stosunek Izraelczyków do Rosji i jej przywódcy: – Z jednej strony Putin to macho, a my takich lubimy. Większość Izraelczyków ze zrozumieniem podchodzi do tego, co Moskwa robi na Ukrainie, bo wyznajemy realpolitik. Rozumiemy, że Rosja potrzebuje strefy buforowej przed NATO i że rozszerzenie sojuszu na wschód to było dla niej zbyt wiele. Nawet czasem nieco masochistycznie cieszymy się, że Putin sprawia kłopoty Obamie – mówi politolog.
Z drugiej strony, podkreśla prof. Inbar, Rosjanie mają dobre stosunki ze wszystkimi złymi chłopcami Bliskiego Wschodu – od Irańczyków przez Baszara Asada aż po zagrażający bezpośrednio Izraelowi palestyński radykalny Hamas.