Reklama

Urodzaj na skandale

170 tys. karabinów Bundeswehry do wymiany i afera szpiegowska. Te sprawy wyjaśnić może jeden człowiek.

Aktualizacja: 10.05.2015 22:27 Publikacja: 10.05.2015 20:30

Thomas de Maiziere w czasie spotkania z mediami po zeznaniach przed komisją śledczą Bundestagu

Thomas de Maiziere w czasie spotkania z mediami po zeznaniach przed komisją śledczą Bundestagu

Foto: AFP/Odd Andersen

Jest nim Thomas de Maiziere, obecny minister spraw wewnętrznych, a w przeszłości szef urzędu kanclerskiego i minister obrony. Kilka dni temu zeznawał już przed jedną komisją śledczą Bundestagu powołaną do wyjaśnienia okoliczności współpracy niemieckiego wywiadu BND z amerykańską agencją wywiadu elektronicznego NSA.

Wkrótce powołana zostanie druga komisja, w której de Maiziere będzie jednym z pierwszych polityków wezwanych na przesłuchanie. Rzecz dotyczy karabinów dla Bundeswehry, które strzelają podobno nieźle, tyle że niekonieczne do celu. Zostały zamówione w czasie, gdy de Maiziere kierował resortem obrony.

Koalicja na razie niezagrożona

Od wyjaśnienia obu tych spraw zależą losy koalicyjnego rządu kanclerz Angeli Merkel. Według zgodniej opinii obserwatorów pani kanclerz uczyni wszystko, aby nie dopuścić do upadku jednego ze swych najbliższych i najwierniejszych współpracowników. Z drugiej strony pojawiają się głosy największego oburzenia w SPD, ugrupowania koalicyjnego CDU/CSU, które mogą doprowadzić w najgorszym wypadku do rozpadu koalicji.

– Na razie na to nie wygląda. Rozpad koalicji to nowe wybory i chcąc rządzić, SPD musiałaby zawrzeć sojusz z Zielonymi, co nie jest problemem, ale i z postkomunistami z Die Linke, co jest jeszcze dzisiaj mało prawdopodobne – tłumaczy „Rz" Werner Patzelt, politolog bliski CDU.

Niemniej Sigmar Gabriel, wicekanclerz i szef SPD, trzyma kanclerz Angelę Merkel za słowo w sprawie NSA. – Pytałem ją dwukrotnie i zapewniała, że USA nie prowadziły w Niemczech wywiadu gospodarczego – powiedział niedawno publicznie. Ta sprawa bulwersuje obecnie najbardziej niemiecką opinię publiczną, zwłaszcza po ostatnich informacjach, w jaki sposób niemiecki wywiad BND dał się podejść przez NSA.

NSA i BND

Chodzi o współpracę wywiadów polegającą na wykorzystaniu przez BND amerykańskiego sprzętu w Niemczech w postaci stacji w Bad Aibling do celów elektronicznej inwigilacji. Amerykanie dostarczali Niemcom tzw. selektory, czyli hasła służące BND do przeczesywania internetu oraz innych kanałów przepływu informacji. Wyniki tych operacji miały być przekazywanie bezkrytycznie do USA. Tymczasem wiadomo już, że wśród tysięcy selektorów były nazwy firm czy ich produktów, jak Airbus czy Eurofighter lub Eurocopter. Jak się okazuje, NSA próbowała też szpiegować Siemensa, ze względu na powiązania biznesowe w Rosji, oraz szereg innych firm.

Reklama
Reklama

Współpraca rozwijała się szczególnie intensywnie w czasie, gdy Thomas de Maiziere był szefem urzędu kanclerskiego, który nadzoruje działalność służb specjalnych. Zdaniem opozycji nie reagował on na karygodne praktyki BND, nie przerwał procederu dostarczania NSA informacji niemających nic wspólnego z walką z terroryzmem, na czym współpraca miała być oparta. Co więcej, de Maiziere miał wprowadzić w błąd Bundestag w tej sprawie. Opozycja domaga się obecnie upublicznienia listy selektorów oraz wyznaczonych przez Amerykanów numerów telefonów czy adresów komputerowych IP. – Jesteśmy w kontakcie z partnerami w USA – mówi jedynie Peter Altmeier, obecny szef urzędu kanclerskiego.

Niecelne karabiny

W miarę przedostawania się nowych informacji w sprawie NSA rosną kłopoty de Maiziere'a. A ma on jeszcze jednego trupa w szafie w postaci karabinów G36. Jest to historia zdumiewająca, nawet jeżeli wziąć pod uwagę, że Bundeswehra narzekała w ostatnich latach na niedostosowane do warunków afgańskich transportery opancerzone czy odklejające się zelówki żołnierskich butów. Były doniesienia o nienależycie serwisowanych samolotach Lufwaffe oraz o 500 mln euro wyrzuconych w błoto w konsekwencji zamówienia w USA dronów, które nie mogły zostać dopuszczone do użytku w Europie. Bundeswehra ma dzisiaj 170 tys. karabinów G36 i, jak daje do zrozumienia Ursula von der Leyen, wszystkie pójdą na przemiał. A to dlatego, że mają podobno 7 proc. celności w ekstremalnych warunkach klimatycznych. Są też po wystrzeleniu pierwszych kilkudziesięciu pocisków. Koszt wycofania tych karabinów to 100 mln euro.

Za to też miałby odpowiadać de Maiziere, gdyż pierwsze informacje o technicznych kłopotach G36 pojawiły się już w 2011 roku, kiedy by on ministrem obrony. Został oddelegowany na to stanowisko przez kanclerz Merkel, aby zaprowadzić porządek w resorcie po ustąpieniu Karla-Theodora zu Guttenberga, który skompromitował się plagiatem swej pracy doktorskiej. Ale nie tylko o wadliwe karabiny chodzi. Także o to, w jaki sposób w ministerstwie traktowano ich producenta, firmę Heckler & Koch. Jej przedstawiciele, którzy uznawali od samego początku informacje o wadliwości swych produktów za nieuczciwy atak konkurencji na ich firmę, zwracają się do kontrwywiadu wojskowego MAD, aby wykrył przecieki w Ministerstwie Obrony. O inwigilację dziennikarzy miał też zabiegać jeden z departamentów ministerstwa. Nie wiadomo do końca, czy wojsko rzeczywiście nie śledziło dziennikarzy.

Armia bezpieczna

– Jakość karabinów G36 nie zagraża w żadnym stopniu bezpieczeństwu żołnierzy Bundeswehry. Jest to spór polityczny, który nie wiadomo jak się zakończy – tłumaczy „Rz" Christian Mölling, ekspert rządowego think tanku Fundacja Nauka i Polityka.

Świat
Gwarancje „inspirowane art. 5”, ale bez NATO. Taka propozycja miała paść w rozmowie z Trumpem
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1268
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1267
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1266
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1265
Reklama
Reklama