Prezydent Putin powiedział we wtorek, że Stowarzyszenie „obsługuje interesy obcych mocarstw". Prokuratura generalna zaś wszczęła postępowanie mające wyjaśnić czy Konsumenci nie są „separatystami" – pod zarzutem separatyzmu można w Rosji trafić na pięć lat do więzienia.
Awantura wybuchła, gdy na internetowej stronie Stowarzyszenie zamieściło „informator dla rosyjskich turystów wyjeżdżających na Krym". „Wykupując wczasy na Krymie nasi turyści rzadko zastanawiając nad problemem bezpieczeństwa swego pobytu na okupowanych terytorium" – poinformowali w internecie.
Burzę ściągnęli na swą głowę używając właśnie terminu „okupowane" i wysnuwając z tego wnioski. Oficjalnie Rosja uznaje Krym za część swego terytorium.
Proputinowska frakcja w Dumie nazwała Stowarzyszenie „prowokatorami", a Roskomnadzor (państwowa agencja nadzorująca m.in. media i internet) zablokowała stronę internetową Konsumentów. Jednocześnie deputowani wytknęli Konsumentom, że są „zagranicznym agentem", czyli organizacją pobierającą granty zza granicy. Nie bez złośliwej satysfakcji Stowarzyszenie wyjaśniło, że nie dostaje żadnych takich pieniędzy, nie znajduje się w państwowym rejestrze „zagranicznych agentów" a samej tej nazwy (mającej w języku rosyjskim pejoratywny wydźwięk) używa solidaryzując się z innymi społecznymi organizacjami które zmuszono do tego.
„Dla własnego bezpieczeństwa turystów polecamy im przestrzeganie ukraińskich praw i przekraczanie granicy wyłącznie za zgodą ukraińskiej straży granicznej w obwodzie chersońskim" – stwierdzało dalej w „informatorze" Stowarzyszenie.