Nie jest prawdą, że wszyscy sąsiedzi Syrii tak uważają, można tu wymienić choćby Turcję, ale faktem jest, że nikt by nie skorzystał na " wtargnięciu do Damaszku" oddziałów Państwa Islamskiego (IS) albo bojowników an-Nusry, terrorystycznej siatki al-Kaidy w Syrii. Brennan uważał wówczas, że trzeba koniecznie wspierać umiarkowaną syryjską opozycję.
Dziś słychać głosy dobiegające z Wielkiej Brytanii i USA, iż należy jednak zmienić diametralnie strategię wojny z IS. I co ważne, należy zmienić ją jak najszybciej. Problemem jest nie tylko słaba skuteczność nalotów prowadzonych przez koalicję przeciwko IS, ale także nieadekwatne do potrzeb, postępy w szkoleniu wspomnianej już umiarkowanej opozycji.
Warto przypomnieć, że Kongres przeznaczył na ten cel 500 mln dolarów z zamiarem wyszkolenia 5 tys. osób. W maju szkolenie podjęło 400 rebeliantów w Jordanii z 3750 potencjalnych ochotników. Pierwotnie szkolenie miało rozpocząć się we wrześniu 2014 roku. Te i inne opóźnienie wynikają przede wszystkim z długiego procesu sprawdzającego, wymaganego w celu oddzielenia ewentualnych ekstremistów od pozostałych ochotników.
Na początku kwietnia, były wieloletni ambasador Wielkiej Brytanii w Syrii i Bahrajnie, Peter Ford, powiedział, że Zachód powinien przestać wspierać opozycję w Syrii i jednocześnie przestać domagać się odejścia Asada.
Stany Zjednoczone powinny wykorzystać swoje możliwości i doprowadzić nawet przy udziale Rosji, do wzmocnienia sił Asada. Po czym, to one powinny wziąć na siebie główny ciężar walki z IS.