Dla Abdullaha al-Muhaisiniego podobieństwo z Afganistanem po prostu się narzuca.
„Skrzydła Rosji zostały podcięte w kraju Afgańczyków. Dziś wchodzi ona do Syrii i Syria także okaże się cmentarzem dla agresorów" – takie oświadczenie opublikował w weekend w internecie ten czołowy bojownik Frontu al-Nusra.
Jego ugrupowanie jest ściśle powiązane z Al-Kaidą, której źródła sięgają z kolei wojny ze Związkiem Radzieckim w latach 80. XX wieku zakończonej ostatecznym wycofaniem się Rosjan w lutym 1989 r. i pośrednio rozpadem ZSRR dwa lata później.
Front Al-Nusra w ostatnich miesiącach odnosił znaczące sukcesy w walce z oddziałami Baszara al-Asada, przede wszystkim w prowincjach Homs i Hama. To właśnie w tym regionie od środy koncentrują się rosyjskie bombardowania. I są one przeprowadzone wyjątkowo brutalnie, często z ogromną szkodą dla cywilów.
– Przylatują znienacka, bez ostrzeżenia, jak to robiły do tej pory syryjskie samoloty. I zrzucają bomby kasetowe. Tylko w niedzielę przeżyliśmy sześć lub siedem takich nalotów – mówi o rosyjskich nalotach CNN Abdul Ghafar al-Dweik, pracownik szpitala w Talbiseh, miejscowości na północ od Homs.