Szuszkiewicz: To była jedynie operacja KGB

Tu nikt głosów nie liczył – mówi „Rz" pierwszy przywódca niezależnej Białorusi Stanisław Szuszkiewicz.

Aktualizacja: 13.10.2015 14:22 Publikacja: 12.10.2015 21:18

Szuszkiewicz: To była jedynie operacja KGB

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Rzeczpospolita: Czy prezydenta Aleksandra Łukaszenkę przestaną nazywać dyktatorem?

Stanisław Szuszkiewicz: Nie widzę podstaw, by nie nazywać go dyktatorem. Czy niedzielne wybory prezydenckie coś zmieniły? Absolutnie nic nie zmieniły. Tylko naiwny Zachód może myśleć, że sytuacja tu się poprawiła. Bardzo długo znam tego człowieka: nic w nim nie ma poza chęcią sprawowania władzy. Wilk nigdy nie będzie wegetarianinem.

Ale więźniów politycznych uwolnił...

To nie są wolni ludzie. Pozbawiono ich wszelkich praw, a ich wyroki są tylko w zawieszeniu. Nie mówię już o rehabilitacji i przeprosinach, których zresztą się nie doczekają. Wielu konkurentów Łukaszenki, takich jak Andrej Sannikau, uciekło za granicę i nie może powrócić do ojczyzny. Nie ma gwarancji, że znów nie wylądują oni w więzieniu. Poza tym więźniami politycznymi są nie tylko ci, których uznaje Amnesty International.

To dlaczego białoruski prezydent tak mocno trzyma się władzy?

Dlatego, że on nic więcej nie potrafi. Łukaszenko nie potrafi zarządzać, lecz jedynie po carsku panować.

Przecież w latach komunistycznych zarządzał sowchozem...

To był strasznie zaniedbany sowchoz. Nieżyjący już Wasyl Lionau, który był wtedy przewodniczącym partii komunistycznej w obwodzie mohylewskim, wspominał, że mianował Łukaszenkę na to stanowisko, ponieważ nie znalazł nikogo innego.

Ale teraz udało mu się po raz piąty zostać prezydentem Białorusi.

Co pięć lat białoruskie KGB przeprowadza tę operację. Obsadzają swoimi ludźmi wszystkie komisje wyborcze i nie dopuszczają obserwatorów w momencie liczenia głosów. Wszystko dlatego, że na Białorusi nikt głosów nie liczy. Funkcjonariusze służb przekazują kierownikom tych komisji liczby, które po zamknięciu lokali wyborczych wpisuje się do ogłoszeń. O jakich wyborach możemy mówić, jeżeli ze 160 tys. członków komisji wyborczych jedynie kilka osób reprezentuje demokratyczną opozycję.

Dlaczego tyle ludzi godzi się na własnoręczne fałszowanie wyborów?

Komisje obsadza się ludźmi uzależnionymi od władz. Jeżeli dyrektor szkoły lub jakiś nauczyciel się zbuntuje, natychmiast zostanie wyrzucony z pracy. Wszyscy panicznie się boją.

Wiele wskazuje na to, że Unia Europejska zniesie sankcje wobec Łukaszenki. Czy Zachód zajął prawidłową pozycję?

Nie chciałbym pouczać zachodnich polityków. Chciałbym jedynie, by Zachód nie był aż tak naiwny. Mam ogromne wątpliwości co do skuteczności tych sankcji. To, że różnego rodzaju przestępcy nie mogą wjeżdżać do Unii Europejskiej, nie wpłynęło na poprawę sytuacji w naszym kraju. Jeżeli w Europie tak bardzo chcą, to niech teraz zapraszają do siebie rządzącego od ponad dwóch dekad dyktatora oraz przedstawicieli jego skorumpowanego systemu.

Twierdzi pan, że na Białorusi panuje ta sama atmosfera co pięć lat temu?

Panuje totalny strach. Ludzie się boją, ponieważ pamiętają, czym się skończyły poprzednie wybory prezydenckie. Setki pobitych i rannych, dziesiątki więźniów politycznych. Cała fala uchodźców politycznych, którzy uciekli za granicę.

Ale tym razem nikogo nie bili i nie wsadzili do więzienia.

Gdyby doszło do masowych protestów, wszystko by się skończyło tak samo jak pięć lat temu. Tak zwana liberalizacja została upozorowana jedynie dla zachodnich przywódców. Wpłynęła na to kiepska sytuacja gospodarcza. W ciągu ostatniej kadencji Łukaszenki białoruski rubel sześciokrotnie stracił na wartości. Wartość nabywcza tych pieniędzy jest bardzo niska, co roku zmniejszają się pensje. Ale Łukaszenko nie zamierza przeprowadzać reform, ponieważ dla niego oznacza to samobójstwo. Dziś zdecydowana większość miejsc pracy na Białorusi jest kontrolowana przez państwo. Wyobraźmy sobie tylko, że kontrolę przejąłby sektor prywatny.

Po raz pierwszy białoruska opozycja nie nawoływała do masowych protestów. Czy to oznacza, że Łukaszenko nie ma już poważnych konkurentów?

Opozycji na Białorusi nie ma i być nie może. W 1996 roku Łukaszenko wyrzucił opozycję z parlamentu i tym samym pogrzebał demokrację w naszym kraju. Od tamtej pory w białoruskim parlamencie nie było żadnego przedstawiciela opozycji, a wszystkich deputowanych mianuje osobiście prezydent. To na Zachodzie twierdzą, że na Białorusi jest opozycja. U nas nie ma opozycji, jest jedynie ruch dysydencki. Tak jak za czasów komunistycznych w Polsce był Wałęsa, a w Czechach Havel. Nie było opozycji, byli jedynie dysydenci.

Prezydent Rosji Władimir Putin jako pierwszy pogratulował wygranej Łukaszence. W jakim stopniu białoruski przywódca jest od niego zależny?

Jeden dyktator pogratulował drugiemu dyktatorowi. Łukaszenko zrobi wszystko, o co Putin poprosi. Kreml już nawet nie traktuje Białorusi jako niepodległego państwa. Świadczy o tym ostatnia sytuacja związana z planami budowy rosyjskiej bazy lotniczej w naszym kraju. Putin podjął decyzję i wydał rozkaz, a Łukaszenko twierdzi, że nic nie wiedział. Czy taka osoba może być przywódcą suwerennego państwa?

Wielu analityków sądzi, że Białoruś prędzej czy później może podzielić los Krymu...

Białoruś de facto już jest drugim Krymem. Po pierwsze, według białoruskiej konstytucji powinniśmy być państwem neutralnym i nie dołączać do żadnych sojuszy militarnych. Gdy byłem przewodniczącym białoruskiej Rady Najwyższej, nie podpisałem papierów o wstąpieniu do rosyjskiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Łukaszenko zgodził się nie tylko na to. Wciągnął nasz naród do tak zwanego Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Niedawno powiedział, że Białoruś będzie broniła Rosji. Przywódca niepodległego kraju nie powinien mówić takich rzeczy, chyba że państwo już nie jest niepodległe.

Czy reżim Łukaszenki będzie jeszcze długo panował na Białorusi?

Tak długo, jak długo będzie utrzymywał go Kreml. Albo sam odejdzie do innego świata.

—rozmawiał Rusłan Szoszyn

Rzeczpospolita: Czy prezydenta Aleksandra Łukaszenkę przestaną nazywać dyktatorem?

Stanisław Szuszkiewicz: Nie widzę podstaw, by nie nazywać go dyktatorem. Czy niedzielne wybory prezydenckie coś zmieniły? Absolutnie nic nie zmieniły. Tylko naiwny Zachód może myśleć, że sytuacja tu się poprawiła. Bardzo długo znam tego człowieka: nic w nim nie ma poza chęcią sprawowania władzy. Wilk nigdy nie będzie wegetarianinem.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 965
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 964
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 963
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961