Rzeczpospolita: Czy prezydenta Aleksandra Łukaszenkę przestaną nazywać dyktatorem?
Stanisław Szuszkiewicz: Nie widzę podstaw, by nie nazywać go dyktatorem. Czy niedzielne wybory prezydenckie coś zmieniły? Absolutnie nic nie zmieniły. Tylko naiwny Zachód może myśleć, że sytuacja tu się poprawiła. Bardzo długo znam tego człowieka: nic w nim nie ma poza chęcią sprawowania władzy. Wilk nigdy nie będzie wegetarianinem.
Ale więźniów politycznych uwolnił...
To nie są wolni ludzie. Pozbawiono ich wszelkich praw, a ich wyroki są tylko w zawieszeniu. Nie mówię już o rehabilitacji i przeprosinach, których zresztą się nie doczekają. Wielu konkurentów Łukaszenki, takich jak Andrej Sannikau, uciekło za granicę i nie może powrócić do ojczyzny. Nie ma gwarancji, że znów nie wylądują oni w więzieniu. Poza tym więźniami politycznymi są nie tylko ci, których uznaje Amnesty International.
To dlaczego białoruski prezydent tak mocno trzyma się władzy?