Afganistan, misja bez końca

Prawie 10 tysięcy żołnierzy USA nie wróci do kraju przed końcem kadencji Baracka Obamy. To fundamentalna zmiana amerykańskiej strategii.

Aktualizacja: 16.10.2015 07:09 Publikacja: 15.10.2015 20:48

Afganistan, misja bez końca

Foto: AFP

Przed objęciem prezydentury na początku 2009 r. Obama obiecał, że zakończy interwencję USA zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie. Do tej pory sądzono, że w tym ostatnim kraju na początku 2017 r., kiedy odbędzie się zaprzysiężenie nowego prezydenta, pozostanie tylko około tysiąca żołnierzy amerykańskiej armii. Mieliby chronić Ambasadę USA, ogromny umocniony kompleks w centrum Kabulu.

Obama zapowiedział jednak, że będzie zupełnie inaczej. Przez cały przyszły rok bezpieczeństwa Afganistanu ma strzec 9,8 tys. żołnierzy amerykańskich, a w ciągu 2017 r. ich liczba zostanie ograniczona do 5,5 tys. To ostatnie założenie jest raczej teoretyczne, bo decyzja nie będzie już należała do obecnego prezydenta.

W stosunku do pierwotnych założeń radykalnie zmieni się także misja amerykańskich żołnierzy. Będą stacjonować nie tylko w Kabulu, ale także w bazie lotniczej Bagram na północ od stolicy, Kandaharze na południu kraju i Dżalalabadzie na wschodzie. Choć oficjalnie Amerykanie zakończyli działania wojenne pod koniec zeszłego roku, w praktyce będą nadal wspierać afgańską armię w walkach przeciw talibom.

Prezydent zdecydował się na złamanie obietnicy wyborczej i osłabienie szansy demokratów na utrzymanie Białego Domu, bo sytuacja w Afganistanie jest trudna. Od rozpoczęcia amerykańskiej interwencji w 2001 r. talibowie nigdy nie kontrolowali tak dużej części kraju. Na dwa tygodnie przejęli nawet jedno z największych miast kraju, Kunduz. Zostało ono odbite w miniony wtorek, ale przy okazji bombardowań Amerykanie nieumyślnie trafili w szpital prowadzony przez Lekarzy bez Granic, zabijając 22 chorych i lekarzy. Na pozostanie Amerykanów naciskał prezydent kraju Aszraf Ghani. Podobnie sytuację oceniali amerykańscy dowódcy, a także pozostałe kraje uczestniczące w operacji pokojowej. Barack Obama w końcu uległ tym naciskom.

Nowa strategia oznacza jednak poważne koszty. W przyszłym roku na operację afgańską Amerykanie przeznaczą ponad 14 mld dol. Najdłuższa w historii Stanów Zjednoczonych, 14-letnia wojna pochłonęła już prawie bilion dolarów, realnie więcej niż plan Marshalla dla powojennej Europy.

– To jest porażka w znacznym stopniu na własne życzenie. Amerykanie po 11 września 2011 r. chcieli przekształcić Afganistan w demokratyczne, scentralizowane państwo kontrolowane przez sprawny rząd. Zasadniczo była to naiwna, niemożliwa do spełnienia wizja – mówi „Rz" Andrzej Ananicz, były ambasador RP w Pakistanie, a dziś ekspert PISM.

Teraz Obama nie ma jednak za bardzo wyboru: musi kontynuować rozpoczętą przez poprzednika wojnę.

– Jeśli rząd w Kabulu upadnie, talibowie mogą ogłosił kalifat, stworzyć nowe Państwo Islamskie ze światowymi ambicjami. To była wizja Al-Kaidy i Bin Ladena, która nigdy do końca nie zniknęła – uważa Ananicz.

Cytowane przez „New York Times" źródła twierdzą, że amerykański prezydent szykował się do ogłoszenia nowej strategii od wielu miesięcy. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że przy jej podjęciu istotną rolę odegrała sytuacja w Syrii. Na Bliskim Wschodzie Amerykanie w ostatnich tygodniach zupełnie stracili inicjatywę na rzecz Rosjan, wspierane przez nich umiarkowane oddziały rebeliantów każdego dnia tracą grunt. W tej sytuacji Waszyngton nie bardzo mógł sobie pozwolić na spektakularną porażkę w kolejnym kraju muzułmańskim.

– Jeśli Putin odniesie sukces w Syrii, będzie chciał przenieść ten model rozwiązywania konfliktów do innych krajów, w tym Iraku i Afganistanu. To ma być mechanizm, w którym Rosja odgrywa kluczową rolę – przekonuje „Rz" Alexander Rahr, szef Forum Rosyjsko-Niemieckiego i jeden z nielicznych ekspertów, którzy utrzymują osobiste kontakty z Putinem.

Decyzja Obamy oznacza jednak, że Amerykanie mogą pozostać w Afganistanie jeszcze bardzo długo.

– Rząd centralny kontroluje dziś główne miasta kraju, ale już nie prowincję. Tyle że w historii tego kraju tak było zawsze. Afganistanu nigdy w pełni nie byli w stanie kontrolować ani królowie tego kraju, ani Brytyjczycy, ani Rosjanie. Groźba talibów pozostanie – przestrzega Andrzej Ananicz.

Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175