Jeszcze w Waszyngtonie François Hollande mówił: „Biorąc pod uwagę możliwości Rosji, a też jej wpływ na reżim Asada, współpraca z jej strony byłaby nadzwyczaj pomocna, by zakończyć wojnę domową w Syrii i skupić się na walce z Państwem Islamskim".
Największym problemem francuskiego gościa Kremla jest jednak to, że gospodarze wcale nie chcą się koncentrować na zwalczaniu islamistów. Turcy zestrzelili ich samolot właśnie w trakcie atakowania pozycji umiarkowanej syryjskiej opozycji współpracującej z Zachodem.
Rosyjski analityk Fiodor Łukjanow uważa, że Hollande spróbuje jednak załagodzić sytuację. Tym bardziej że – według Rosjan – w samym NATO miano oceniać reakcję Turcji jako „nieadekwatną". Na razie rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podchwycił francuską propozycję zamknięcia granicy turecko-syryjskiej, by odciąć pomoc płynącą do radykałów właśnie z Turcji. W Rosji uważają, że część tureckich polityków powiązana jest finansowo z tą kontrabandą. Liczą więc, że pozbawienie ich dochodów wywoła polityczne niepokoje i kłopoty prezydenta Recepa Erdogana.
Łukjanow sugeruje ponadto, że sama Turcja może się znaleźć poza „wielką antyterrorystyczną koalicją".
– Kraje regionu do tego stopnia spętane są własnymi interesami, że nie mogą być odpowiedzialnymi członkami koalicji, i dotyczy to nie tylko Turcji. Powstaje wrażenie, że siły zewnętrzne (w stosunku do Bliskiego Wschodu) zainteresowane są osłabieniem terrorystycznej organizacji, a mocarstwa regionalne mają zupełnie inne priorytety. Dlatego koalicja (antyterrorystyczna) może być raczej zewnętrzna niż łącząca wszystkich. Myślę, że na ten temat, będą rozmawiać Putin i Hollande – uważa analityk. Łukjanow nie wyjaśnił, kim są „regionalne mocarstwa", ale zazwyczaj wymienia się wśród nich Turcję, Arabię Saudyjską oraz Iran, obecnie przyjazny Rosji.