Po raz drugi w ostatnim czasie Państwo Islamskie prowokuje Państwo Środka. Przed kilkoma dniami IS poinformowało o zabiciu chińskiego zakładnika przetrzymywanego od września.

Prezydent Xi Jinping potępił zbrodnię i w podobnie ostrych słowach krytykował także zamachy z Paryża. Zapowiadał wzmożone działania przeciwko terroryzmowi, jednak wciąż wydawało się, że Chiny nie mają odpowiednio silnego bodźca, by zaangażować się w koalicję biorącą udział w walkach z IS. Nawet niedawne groźby zamachów samobójczych, których obawiano się podczas szczytu państw ASEAN w Malezji pod koniec ubiegłego tygodnia, nie wywołały ostrej reakcji Xi.

Teraz jednak IS uderzyło wirtualnie w poczucie dumy Państwa Środka umieszczając flagę Tajwanu wśród flag państw walczących z IS. Tajpej szybko zinterpretował ten ruch jako bezpośrednią konsekwencję niedawnych słów prezydenta Obamy o tym, że wyspa należy do państw Azji i Pacyfiku, które przeciwstawiają się IS.

Na Tajwanie zapanował niepokój, prezydent zaapelował o nieuleganie niepotrzebnym emocjom do mieszkańców, jednak służby bezpieczeństwa i antyterrorystyczne oddziały postawiono w stan wyższej gotowości. Chiny z kolei z pewnością w najbliższym czasie nie pozostawią sprawy bez odpowiedzi. Tajwan jest dla nich zbuntowaną prowincją, częścią terytorium tego państwa.