Niemcy są gotowi pomagać, ale tylko wtedy i przy założeniu znaczącej pomocy finansowej, gdy kraje te będą gotowe przyjmować swych obywateli, którzy nie mają prawa do azylu w Niemczech – powiedział otwarcie w ARD, pierwszym programie niemieckiej telewizji, Sigmar Gabriel, wicekanclerz i szef SPD.
Takie oświadczenie świadczy o rosnącej desperacji rządu kanclerz Angeli Merkel w poszukiwaniu dróg pozbycia się części imigrantów, którzy w liczbie 1,1 mln napłynęli do Niemiec w roku ubiegłym. W minionym roku deportowano w sumie nieco ponad 18 tys. imigrantów. Ale jedynie w pierwszych dwu tygodniach tego roku wydalono ich już 2 tysiące. Nawet przy utrzymaniu takiego tempa przez cały rok w nikłym stopniu przyczynia się to do rozwiązania kryzysu.
Ale jest to znak, że rząd w Berlinie zdaje sobie sprawę z tego, że ma coraz mniej czasu. Bawaria stawia już ostatnie ultimatum przed złożeniem skargi konstytucyjnej, rosną nastroje niezadowolenia z polityki kanclerz Merkel w szeregach jej własnej partii, a większość obywateli uznaje politykę kanclerz Merkel względem uchodźców za szkodliwą dla kraju. – Możemy sobie poradzić z milionem imigrantów, ale nie może tak być każdego roku – twierdzi Frank-Walter Steinmeier, szef MSZ z ramienia SPD.
Deportacją mają zostać objęci w pierwszej kolejności imigranci skazani w Niemczech prawomocnymi wyrokami.
Rzecz dotyczy także osób, które nie otrzymały w Niemczech azylu. Problem w tym, że wysiedlenie takich osób z Niemiec jest rzeczą niełatwą. Nie tylko ze względu na skomplikowaną procedurę prawną w samych Niemczech.