Tak złych ocen największe partie rządzące jeszcze nie miały. Jak wynika z sondaży instytutu Insa na zamówienie tabloidu „Bild", gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, CDU/CSU mogłaby liczyć na 30 proc. głosów, a SPD na 19 proc. Jest to w sumie mniej niż połowa głosów, podczas gdy jeszcze nie tak dawno oba ugrupowania cieszyły się poparciem 80 proc. obywateli RFN.
Takie dane są szokujące, gdyż nie brak było głosów, że spadek popularności CDU/CSU poniżej 30 proc. wywołać może bunt w samej CDU przeciwko „lewicowemu" kursowi politycznemu Angeli Merkel. Buntu w szeregach partii pani kanclerz na razie nie widać, jednak rebelią grozi nieustannie bawarska CSU i jej szef Horst Seehofer. – CSU kroczy starym kursem partii o profilu chrześcijańskim, konserwatywnym i liberalnej o korzeniach socjalnych – zapewnia Andreas Scheuer, sekretarz generalny CSU. – Trudno o bardziej wyraziste podkreślenie poczucia obcości wobec CDU – skomentował te słowa „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Równocześnie były szef partii Bawarczyków Edmund Stoiber ogłosił swoisty manifest konserwatywny CSU, przypominając, że od dziesięcioleci relacje pomiędzy oboma siostrzanymi ugrupowaniami nie były tak napięte jak obecnie.
Z taką oceną wszyscy w Monachium się zgadzają. Nie wiadomo jedynie, jak doprowadzić do porozumienia z CDU. I to w warunkach, gdy sojusznicze ugrupowanie nazywane jest nierzadko przez bawarskich aktywistów „mutacją czerwono-zieloną", co ma odniesienie do rządów SPD i Zielonych za czasów kanclerza Gerharda Schrödera. A wtedy CDU/CSU były w opozycji. Obie partie nie są w stanie uzgodnić nawet agendy ani też miejsca zapowiadanego na koniec czerwca spotkania władz obu ugrupowań pomyślanego jako akt pojednania w obliczu przyszłorocznych wyborów.
- Spadek notowań obu partii chadeckich jest niezmiernie groźny dla CSU. Działa ona wyłącznie w Bawarii i liczy się jako partner na scenie federalnej wyłącznie dlatego, że ma większość w tym landzie. Wraz z jej utratą CSU grozi marginalizacja – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Werner Patzelt, politolog.
Stąd nerwowość premiera Seehofera, który zdaje sobie sprawę, iż zasadniczą przyczyną spadku zaufania wyborców do partii chadeckich jest polityka imigracyjna kanclerz Merkel. Ta nie zamierza jej zmieniać, o czym informuje w każdym wywiadzie, odrzucając płynące z Bawarii pomysły zamknięcia granic czy wprowadzenia kwot dla imigrantów. Jest to w zasadzie jedyna sprawa, która dzieli obie partie chadeckie.