Możemy się spodziewać przejściowego osłabienia waluty, natomiast później rynki finansowe będą zważały raczej na fundamenty (polskiej gospodarki – red.) – tak konsekwencje ewentualnego Brexitu dla Polski ocenił w środę minister finansów Paweł Szałamacha.
Część ekspertów ostrzega jednak, że osłabienie naszej waluty byłoby duże i wcale nie krótkotrwałe. Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, euro skoczyłoby prawdopodobnie do 4,65 zł (z ok. 4,40 zł obecnie). – Jedną z przyczyn byłby wzrost awersji do ryzyka na rynkach, który uderzyłby w waluty rynków wschodzących. Ale złoty mógłby tracić bardziej niż inne. Brexit oznaczałby aprecjację franka, a to zwiększałoby koszty i prawdopodobieństwo przewalutowania kredytów w tej walucie w Polsce – tłumaczy ekonomista.
W razie nadmiernego osłabienia złotego możliwe są interwencje NBP na rynku walutowym. Jerzy Kropiwnicki, członek Rady Polityki Pieniężnej, ocenił nawet, że za nadmierny bank centralny mógłby uznać kurs euro równy 5 zł. W przeszłości jednak NBP reagował raczej na zbyt gwałtowne zmiany kursu złotego niż konkretne jego poziomy. Jerzy Osiatyński z RPP powiedział w tym kontekście, że obserwowana ostatnio chwiejność złotego nie jest wystarczająca, aby uzasadnić interwencje NBP, a po referendum – niezależnie od jego wyniku – powinna się ona zmniejszyć.