Sawczenko: Po raz drugi nie wybaczymy

Najpierw trzeba uwolnić ludzi, a później rozmawiać o polityce – mówi bohater Ukrainy, Nadia Sawczenko.

Aktualizacja: 12.07.2016 18:04 Publikacja: 11.07.2016 19:36

Nadia Sawczenko

Nadia Sawczenko

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Była pani członkiem ukraińskiej delegacji na szczycie NATO w Warszawie. Czy Ukraina powinna zostać członkiem sojuszu?

Nadia Sawczenko: Kiedy po raz pierwszy w 2006 roku na Ukrainie zaczęli o tym mówić, byłam przeciwna. Ukraińska armia była armią postradziecką i uważałam, że powinniśmy najpierw doprowadzić ją do odpowiedniego poziomu. Teraz rozumiem, że w ciągu 25 lat nie potrafiliśmy tego zrobić. Nie mam wątpliwości, że Rosja traktuje Ukrainę jako swoją strefę wpływu. Właśnie dlatego powinniśmy udowodnić, że mamy prawo do samodzielnego podejmowania decyzji, prawo do swojego języka, historii i kultury. Musimy integrować się z innymi wolnymi krajami, a NATO jest placówką do tej integracji.

Były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski niedawno powiedział, że „Ukraina powinna zrezygnować z marzenia, by zostać członkiem NATO". Powiedział też, że „nie warto teraz mówić o członkostwie Ukrainy w UE".

Poprzez takie wypowiedzi były prezydent Polski osłabia NATO i Unię Europejską. Nigdy nie trzeba z tego rezygnować, ponieważ nigdy nie wiadomo przy czyjej granicy będzie stał wróg. Po II wojnie światowej Polska wyciągnęła wnioski. Nie można tworzyć stref buforowych. Jeżeli jakiś kraj potrzebuje pomocy, to trzeba mu pomagać. Jeżeli zrezygnujemy z integracji z NATO, Polsce i całej Europie pozostanie jedynie marzyć, by Rosja nie zawitała do nich. Imperium się nie wstrzymuje, a krwawe imperium tym bardziej.

Jakie dzisiaj Polska ma znaczenie dla Ukrainy?

Polska zawsze dla nas była przykładem. To tak jak w szkole, kiedy jest kiepski uczeń i dobry uczeń. Ten kiepski próbuje ściągać od dobrego. Dlatego my dzisiaj ściągamy od Polski i chcemy iść jej drogą. Niestety, po 25 latach wciąż pozostajemy złym uczniem, a bardzo by się chciało zrobić już jakieś postępy.

Na pewno dużym sukcesem byłoby znalezienie porozumienia na temat rzezi wołyńskiej. Kwestia ta wciąż pozostaje drażliwym tematem w stosunkach ukraińsko-polskich.

Kiedy w Lublinie otrzymałam nagrodę Orła Jana Karskiego, zrozumiałam, że nagradza się nią Polaków oraz obcokrajowców za zasługi dla Polski. Pomyślałam wtedy, że przecież nic nie zrobiłam dla waszego kraju. Poprosiłam więc naród polski o wybaczenie w swoim imieniu za tę historyczną niesprawiedliwość. Powiedziałam też, że wybaczam wszystkie historyczne niesprawiedliwości wyrządzone Ukraińcom przez Polaków. Jeżeli chcemy budować naszą wspólną przyszłość w pokoju, powinniśmy pozostawić historię historykom i zrobić krok do przodu.

Rosyjski sąd skazał panią na 22 lata łagrów. Jakie emocje towarzyszyły pani, gdy zapadł ten wyrok?

Żadnych emocji nie było. Nie traktowałam poważnie tego całego wyjazdu do Rosji. Proces sądowy był szopką, a wyrok to jedynie blef. Wiedziałam, że oddadzą mnie Ukrainie i że będę wolna. Owszem, Rosjanie mieli dwa wyjścia: oddać mnie tam żywą lub martwą. Trzeciej opcji nie było.

Po swoim uwolnieniu w rozmowie z jedną z zachodnich stacji telewizyjnych, powiedziała pani: „Próbowali mnie złamać, bym zaczęła pracować". Co pani miała na myśli?

Trzech śledczych próbowało zmusić mnie do przyznania się do winy, ale żaden z ich nie wytrzymał. Ostatni śledczy był na tyle zmęczony, że zaproponował bym wszystko podpisała i w zamian obiecał szybkie uwolnienie. Odparłam, że nie będę przyznawała się do czegoś, czego nie robiłam. Dlatego postanowili całkowicie odizolować mnie od ludzi. Niektórzy w samotności nie wytrzymują nawet kilku miesięcy, popełniają samobójstwo. Spokojnie to zniosłam, zajmowałam się sobą. Zaczęli więc grozić, że aresztują moją siostrę. Ale dwie głodujące Sawczenki, to nie to co jedna. Moja siostra wytrzymałaby, a Rosja ucierpiałaby podwójnie.

Po dwóch latach spędzonych w rosyjskim więzieniu wróciła pani do domu. Ukraina się zmieniła na lepsze?

Na lepsze zmienił się naród. Ludzie zrobili się bardziej świadomi. Pojawiło się samokrytyczne myślenie. Niestety, większości z tych, którzy należeli do poprzednich elit rządzących, udało się zachować władzę. Ale Ukraińcy już nie dadzą się opętać politykom, przestali im wierzyć. Teraz najważniejsze, by nie utracić zdobytej świadomości.

A co z korupcją, która od wielu lat zżera Ukrainę?

Powinno nam być wstyd, że wciąż mamy ten problem. Naród ukraiński już wielokrotnie pokazywał, że jest gotów z tym walczyć i że na Ukrainie nie ma miejsca na korupcję. Nie powinniśmy mówić, że wszystko jest świetnie i że nie ma korupcji. Jest. Powinniśmy skorzystać z doświadczenia zagranicznego. Prosić nie tylko o rybę, ale i o wędkę. Prosić o to, by nauczyli nas, jak z tym walczyć. Nie można liczyć na to, że ludzie bez sumienia nagle to sumienie odnajdą.

Ostatnio krytykowano panią na Ukrainie za propozycję rozpoczęcia rozmów z liderami separatystycznych republik nieuznawanych w Kijowie. Co miała pani na myśli?

Powiedziałam, że osobiście jako człowiek mogę z nimi rozmawiać w sprawie wymiany jeńców na zasadzie „wszyscy na wszystkich". Ktoś pierwszy powinien zrobić ten krok. Politycy martwią się o swoją karierę. W tym czasie życie naszych ludzi jest codziennie zagrożone. Nie jesteśmy wrogami, wszyscy jesteśmy Ukraińcami i powinniśmy żyć razem. Jestem gotowa być pierwszą, która rozpocznie ten proces, by ludzie odwrócili się do siebie. Gdy tak się stanie, politycy nie będą mieli wyjścia i będą musieli pójść drogą, którą poprowadzi ich naród. Drogą do pokoju, a nie do robienia sobie reklamy na wojnie. Wszystkim nam zależy na zwycięstwie nad Rosją. Nie powinno się jednak dążyć do zwycięstwa nad swoimi ludźmi, do zalania Donbasu krwią, do zalania krwią pół Ukrainy. Nie chcę zwycięstwa za taką cenę.

A co z porozumieniami zawartymi w Mińsku?

Najpierw musimy uwolnić ludzi, a później powinniśmy dyskutować na temat kwestii politycznych. Dopiero wtedy, kiedy każdy Ukrainiec powróci z niewoli do swojej rodziny, będzie można rozmawiać o statusach i o wyborach. Człowiek jest najważniejszy i z takiego założenia powinien wychodzić każdy polityk. Mogę ryzykować swoje życie, ale nie mam prawa ryzykować życia innych ludzi.

Jak w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniła się ukraińska armia?

Armia, która walczy, nie może się nie zmienić. W warunkach wojny żołnierze zmienili swoje podejście do życia i śmierci. Każde wojsko, które walczy, staje się silniejsze. Są takie kraje, jak USA i Rosja, które wolą prowadzić wojnę na cudzym terytorium, by mieć wyszkoloną i przygotowaną armię. Niestety, taka jest geopolityka. Mamy inne doświadczenie, musimy walczyć na swojej ziemi.

Niektórzy analitycy twierdzą, że działania Rosji na Ukrainie szybko się nie skończą.

Nie zakładam, że Kreml zdecyduje się na kolejną agresję na Ukrainie. Nie pozwoli już na to świat. Ukraińcy umieją cierpieć. Odpieramy rosyjską agresję, ale wciąż umiemy pozostawać ludźmi po to, by wojna jak najszybciej się skończyła. Gdyby doszło do rosyjskiej ofensywy, wywoła to falę nienawiści. Ukraińcy po raz drugi na pewno już nie wybaczą.

—rozmawiał

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177