Rzeczpospolita: Sytuacja polityczna między Rosją a Ukrainą znów się zaostrzyła. W jakim stopniu konflikt w Donbasie i na Krymie zmienił stosunek zwykłych Ukraińców do Rosjan?
Paweł Kowal: Ukraińcy po odzyskaniu niepodległości przez lata zakładali w swych oficjalnych doktrynach, że nie mają wroga. Związek Sowiecki nie rozpadł się w jeden wieczór. Rozpad trwał, i ludzie, którzy żyli ze sobą kilkadziesiąt lat, którzy mieli wspólne wspomnienia ze studiów, powiązania towarzyskie czy rodzinne, nie przyjmowali do wiadomości, że interesy polityczne Rosji i Ukrainy mogą ich na tyle poróżnić, że znajdą się po obu stronach wojennej barykady. Ukraińcy przez lata postrzegali Rosjan, a także inne narody byłego ZSRS, jako bratnie. Z tego powodu nie dbali o armię; wyobrażali sobie, że może istnieć świat, w którym nie będą mieli przeciwnika. Dziś natomiast jest dla nich jasne, że nie tylko mają przeciwnika, ale też że gotów jest on prowadzić z nimi wojnę. Co prawda pewne więzi towarzyskie na pewno przetrwają, ale...
Ale...
Na poziomie politycznym Ukraińcy odbierają Rosję jako najeźdźcę. Obecnie mamy do czynienia z pierwszą pełnowymiarową wojną w historii Ukrainy, bo wcześniejsze – na przykład kozackie – dotyczyły tylko jakiejś części Ukrainy. A dziś w wojnę zaangażowani są niemalże wszyscy Ukraińcy. Dzięki mobilizacji nie tylko wykształca się ukraińska świadomość narodowa, ale także formuje się zupełnie nowe społeczeństwo.
Nowe, czyli inne niż to, które istniało dotąd?