22-letni Syryjczyk Jabel Albakr jest ekstremalnie nietypowym przypadkiem, z jakim niemieckie służby miały w ostatnich latach do czynienia. Udało mu się wyprowadzić w pole agentów i policję przy próbie aresztowania w minioną sobotę. Został zatrzymany dopiero dwa dni później w Lipsku, jednak nie przez policję czy służby, ale przez trzech swych spotkanych przypadkowo syryjskich współobywateli, których prosił o schronienie. Związali Jabela i zawiadomili policję.
W środę wieczorem już nie żył. Powiesił się w celi w przerwie cyklicznej, odbywającej się co pół godziny kontroli służby więziennej. Uniknął tym samym przesłuchań, wyjaśnień i wielu skomplikowanych procedur mających wydobyć z niego prawdę.
– To skandal – tak zgodnie niemieckie media oceniły postępowanie służb. W atmosferze wzajemnych oskarżeń kierownictwa więzienia, policji i i władz Saksonii na dalszym planie znalazły się sprawy bezpieczeństwa obywateli państwa, do którego w roku ubiegłym przybyło 840 tys . imigrantów i ponad 200 tys. do września tego roku. Jednym z nich był właśnie Jabel Albakr.
Syryjczyk już nic nie powie, a był bodajże najbardziej niebezpiecznym terrorystą, jakiego udało się niemieckim służbom wytropić. Jak twierdzą, przygotowywał zamach w porozumieniu z dżihadystami z tzw. Państwa Islamskiego.
– Dla służb to katastrofa, gdyż znika możliwość wyjaśnienia wielu rzeczy i ustalenia możliwych wspólników i kontaktów terrorysty – mówi „Rzeczpospolitej" Stefan Lamby, niemiecki ekspert w dziedzinie terroryzmu. Z jednej strony służby zdołały w ostatnich latach zapobiec wielu aktom terrorystycznym, przerywając przygotowania w odpowiednim czasie, jednak zawiodły w dwu przypadkach latem tego roku w Ansbach i Würzburgu. – Nikt nie jest w stanie zagwarantować 100-proc. skuteczności w zapobieganiu zamachom – ostrzega szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere. Podobnych słów używa kanclerz Angela Merkel. Władze zapowiadają wzmocnienie służb zarówno kadrowe, jak i techniczne, umożliwiające skuteczne kontrolowanie kontaktów w sieci przez podejrzanych. Zwłaszcza w tzw. darknecie, co wymaga sporego zaangażowania sił i środków. To samo dotyczy stałej obserwacji ponad 400 znajdujących się w Niemczech podejrzanych o kontakty z organizacjami terrorystycznymi. Przy tym całodobowa obserwacja jednego podejrzanego wymaga zaangażowania do 30 agentów.