– Połamałeś, to teraz posklejaj – powiedział jeden z zachodnioeuropejskich dyplomatów w odpowiedzi na sygnały płynące z Rosji.
Pod koniec lutego rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Michaił Bogdanow na spotkaniu z ambasadorami krajów Unii Europejskiej w Moskwie powiedział, że „na odbudowę będą potrzebne dziesiątki miliardów dolarów", ale „od Rosji niczego nie można oczekiwać". – Weszli, narobili bałaganu, wszystko poniszczyli, a teraz chcą, żeby inni za to płacili – powiedział „Financial Timesowi" jeden z europejskich polityków.
Po sceptycznym przyjęciu takich sugestii na Zachodzie rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oficjalnie kategorycznie zaprzeczyło, by Moskwa komukolwiek proponowała udział w odbudowie.
Według szacunków oenzetowskiej Komisji ds. Azji Zachodniej (ESCWA) i Banku Światowego sprzed roku Syria potrzebowałaby na rekonstrukcję ok. 180 mld dol. Sami syryjscy eksperci sądzą, że obecnie byłoby to już 200 mld dol. – jednak nie na samą odbudowę, ale na osiągnięcie przedwojennego poziomu PKB (60,2 mld dol. – obecnie ok. 24 mld). Gdyby wojna skończyła się dzisiaj i Syria od razu dostała pieniądze, to za ok. dziesięć lat zbliżyłaby się do przedwojennego poziomu rozwoju.
Z powodu sześcioletniej wojny domowej z kraju emigrowała około 1/3 ludności. Połowa z tych, którzy pozostali, uciekła z miejsc zamieszkania z powodu walk. Według szacunkowych danych w czasie wojny zniszczono 1/4 szkół i 1/3 szpitali. Wojska rządowe panują już nad wszystkimi dużymi miastami Syrii, ale krajowi cały czas grozi całkowite załamanie rynku żywnościowego. Rolnicze rejony na wschodzie opanowane są bowiem przez islamistów, a na północnym wschodzie – przez Kurdów.