Frans Timmermans przedstawił w poniedziałek swoją ocenę dialogu z Polską w sprawie praworządności. – Jest postęp, ale niewystarczający – powiedział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej po spotkaniu ministrów państw członkowskich UE. Według niego zmiany przegłosowane przez Sejm nie likwidują „systemowego zagrożenia dla praworządności".
Urzędnik pozytywnie ocenił zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w sądownictwie oraz poprawki dotyczące asesorów. Natomiast według niego konieczne są ciągle zmiany dotyczące zasad przechodzenia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych, odpolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa oraz zmiany w skardze nadzwyczajnej. Dotychczasowe uznał za niewystarczające. To dlatego, że los obecnych sędziów Sądu Najwyższego zależy od prezydenta, a tych w sądach powszechnych od upolitycznionej KRS, a skarga nadzwyczajna ma zbyt duży zasięg czasowy (do 20 lat wstecz) i zbyt szeroki katalog kryteriów umożliwiających jej wniesienie.
Dialog Warszawy z Brukselą, bardzo aktywny od stycznia, czyli od przejęcia władzy przez nowy rząd premiera Mateusza Morawieckiego, na razie przyniósł tylko poprawę atmosfery. – Nie możemy rozmawiać w nieskończoność – stwierdził Holender. I wyraził nadzieję, że na kolejnej unijnej radzie ministrów, 26 czerwca, będą już konkrety. – Jedna skrajna możliwość to zakończenie procedury praworządności, druga – uruchomienie jej kolejnego etapu, czyli wysłuchanie Polski przez państwa członkowskie. Ale są też opcje pomiędzy – mówił Holender. Zdaniem jednego z dyplomatów obserwujących poniedziałkowe spotkanie wiele wskazuje jednak na to, że w czerwcu zostanie wybrana jedna z opcji skrajnych.
Cierpliwość traci też strona polska. – Dokonaliśmy olbrzymiego postępu, teraz czas na ruch ze strony Komisji – komentuje Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich. – Nie widzę, żeby Komisja była do tego gotowa.
Według niego jest olbrzymia szansa na porozumienie wytworzone wspólnym wysiłkiem przewodniczącego KE Jeana-Claude'a Junckera i premiera Morawieckiego. Znów zatem postawił „złego" Timmermansa, który mnoży problemy i żąda rzeczy niemożliwych, w opozycji do „dobrego" Junckera, który myśli pragmatycznie i chce porozumienia z Polską. Na razie te kalkulacje rządu się nie sprawdzają, ale na negocjacje zostało jeszcze kilka tygodni.