„Myślę, że to wielka, dyplomatyczna wygrana Kremla" – podsumował helsiński szczyt prezydentów niezależny moskiewski publicysta Konstantin Eggert.
Kremlowski establishment polityczny nie ukrywa swego zadowolenia. – Sądząc z tego, jak wykrzywiło tych wszystkich McCainów (republikański senator John McCain –red.), McFaulów (były amerykański ambasador w Moskwie Michael McFaul –red.) i liberalną, anglosaską prasę, szczyt Putin–Trump był sukcesem – zauważył z zadowoleniem wnuk Wiaczesława Mołotowa, deputowany do parlamentu Wiaczesław Nikonow.
Wstęp do agresji
Rosyjscy demokraci ze zdumieniem, a zwolennicy Kremla z radością obserwowali na konferencji prasowej niczym niedające się wytłumaczyć zachowanie amerykańskiego prezydenta. – Zachowywał się jak referent Putina – zauważył z niesmakiem moskiewski marszand Marat Gelman.
„W nocy dzwoniło do mnie kilku amerykańskich dziennikarzy. Nie przypominam sobie, by koledzy kiedykolwiek byli w takim szoku jak po konferencji Trumpa. Zrozumiałam, że my przywykliśmy do szokujących wystąpień prezydenta Rosji, a dla nich z ich prezydentem wszystko dopiero się zaczyna" – napisała na Facebooku mieszkająca w Paryżu rosyjska publicystka Natalia Geworkjan.
Wszyscy uznali zachowanie Trumpa za dowód na ustępstwo Amerykanina wobec Putina. A takie zachowanie, jak uczy niedawna przeszłość, tylko rozzuchwala rosyjskiego lidera. – Putin dostał zielone światło dla nowej agresji – przestrzegł przebywający na emigracji szachista i opozycjonista Garri Kasparow.