Kinga Göncz – szefowa węgierskiej dyplomacji, zwróciła się o pomoc do Knuta Vollebaeka – wysokiego komisarza OBWE do spraw mniejszości narodowych, o „zainicjowanie w regionie Europy Środkowej otwartej dyskusji na temat autonomii i praw mniejszości”. Zdaniem Kingi Göncz taka debata stanowi niezbędny warunek „zachowania stabilizacji w regionie”. – Mniejszości powinny mieć prawo do posługiwania się językiem narodowym, gwarancji praw obywatelskich i kontynuowania tradycji kulturowych – uznała Kinga Göncz.
Szefowa węgierskiej dyplomacji nie kryje obaw o losy mniejszości węgierskiej w Wojwodinie. Ten niezwykle ważny dla Serbów region, stanowiący jedną czwartą powierzchni kraju (21 tysięcy km kw.), od kilkuset lat zamieszkują licznie Węgrzy (ostatnio 350 tysięcy na 2 miliony). W roku 1920, na mocy traktatu z Trianon, Węgry zostały zmuszone do oddania południowych terytoriów. – Dziś w dziewięciu największych miastach Wojwodiny Węgrzy stanowią ponad 50 procent mieszkańców. Od lat dopominają się o swoje prawa – Wojwodina to nacjonalistyczna beczka prochu. Po usamodzielnieniu się Kosowa radykalizują się nastroje Serbów i Węgrów – ostrzegła Göncz.Liderzy mniejszości węgierskiej w Wojwodinie już w 1999 roku zapowiadali powołanie „węgierskiego parlamentu”. Projekt opierał się na etnicznej autonomii terytorialnej. Rząd Węgier zdystansował się wówczas od tej propozycji.
Kosowo dało argument do wznowienia żądań. Jozef Kasza – lider Sojuszu Węgierskiego (VMSZ) w Wojwodinie, skupiającego cztery organizacje polityczne, wezwał do poszerzenia autonomii prowincji w dziedzinie administracji, ochrony języka węgierskiego, gwarancji praw etnicznych i wolnych mediów.
Tymczasem na Węgrzech obudziła się skrajna prawica. Istvan Csurka – lider Węgierskiej Partii Sprawiedliwości i Życia (MIEP), oświadczył, że mniejszość węgierską może uchronić przed wynarodowieniem jedynie zmiana granic i włączenie prowincji do Węgier.
Dziennik „Nepszabadszag” ostrzega, że uznanie niepodległości Kosowa, które zapowiada gabinet premiera Ferenca Gyurcsanya, rozjuszy serbskich nacjonalistów w Wojwodinie. – Protesty i demonstracje dotarły już do Suboticy, przy granicy z Węgrami – przypomina dziennik.Sytuacją w Wojwodinie zaniepokojony jest również inny sąsiad Węgier – Słowacja. Premier Robert Fico uważa, że za przykładem Kosowa pójdzie 450-tysięczna mniejszość węgierska na 100-kilometrowym pograniczu.W 5,5-milionowej Słowacji tylko liderzy Partii Węgierskiej Koalicji (SMK) poparli niepodległość Kosowa i nie ukrywają żądań autonomicznych. Na razie nie mówią jednak o własnym terytorium, ale prawie do własnej tożsamości.