Sąd Apelacyjny w Symferopolu utrzymał wyrok, ale jest on zawieszony na dwa lata ze względu na wiek skazanego. Jest nim 68-letni Semen Klujew, mieszkaniec Eupatorii. Mężczyzna nie może wyjeżdżać z Ukrainy. Jest także zobowiązany informować sąd o zmianie miejsca zamieszkania i zameldowania.
21 stycznia zeszłego roku Klujew zorganizował konferencję prasową, na której wezwał krymski parlament do unieważnienia konstytucji Krymu, zatwierdzenia deklaracji przyłączenia półwyspu do Rosji, a także nakazu zdjęcia „okupacyjnych symboli” z budynków rządowych i zastąpienia ich rosyjskimi flagami. Tekst apelu sporządził inny aktywista ruchu Sewastopol-Krym-Rosja Walery Podziaczy. Ukraińska Służba Bezpieczeństwa wszczęła wobec nich śledztwo już następnego dnia. Klujew został zatrzymany. Podziaczy zniknął. Od września jest poszukiwany listem gończym.
Klujew odgraża się, że złoży apelację. – Zwrócę się do Najwyższego Sądu w Kijowie, a nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Urodziłem się w Rosji i dziś jestem sądzony za rosyjskie poglądy – stwierdził.
Sprawa Klujewa jest precedensem w historii ukraińskiego sądownictwa: dotąd w tym kraju nikt nie został skazany za głoszenie separatystycznych haseł. – Kilka lat temu walczyliśmy z redaktorem naczelnym gazety „Krymska Prawda” Mychajłem Bacharewym, który powiedział, że „nie ma takiego narodu jak Ukraińcy i takiego języka jak ukraiński”. Nasze zabiegi, by został pociągnięty do odpowiedzialności, zakończyły się niepowodzeniem – mówi „Rz” Wiktor Kaczuła, redaktor naczelny ukraińskojęzycznego tygodnika „Krymska Świetlica” w Symferopolu.
– Wyrok w sprawie Klujewa jest precedensowy. Ma być ostrzeżeniem dla tych mieszkańców Półwyspu Krymskiego, którzy modlą się do Rosji w nadziei, że do nich wróci i stworzy im raj na ziemi. Ukraińska wspólnota na Krymie jest zagubiona i rozproszona. Bez wsparcia władz w Kijowie trudno jej odpierać ataki licznych prorosyjskich organizacji – dodaje Kaczuła.