„Kampania negatywna jest podstawą każdej kampanii wyborczej” – uważają wręcz niektórzy politolodzy, np. Marek Migalski. Doradzał sztabom: „zrzucajcie bomby na przeciwnika dzień po pierwszej turze wyborów”. Drugie mieszkanie Nawrockiego wypłynęło jednak wcześniej, ponad dwa tygodnie przed pierwszą turą. Jest to pewnego rodzaju kampanijna niespodzianka. I wielka gratka dla konkurentów – oczywiście najbardziej dla sztabu Rafała Trzaskowskiego.
Narzekaliśmy, że kampania jest niemerytoryczna, że kandydaci nie rozmawiają o ważnych sprawach dla Polaków, tylko się kłócą i atakują, że stosują różne – niezbyt wyszukane – triki, by budować sobie poparcie. No ale takich typowych haków na razie nie było. To być może już są. I to może dużo zmienić.
Nawrocki wspomniał w debacie w „SE”, że ma jedno mieszkanie, a dziennikarze Onetu dokopali się do drugiego lokalu. Czyli rzecz wydaje się ważna, ale jednak w miarę drobna. Z pozoru. Takie drobne sprawy najbardziej się niosą. „Najlepsza jest obyczajówka, (...). Dobre są też sprawy finansowe, ale proste i dotyczące niezbyt dużych kwot. Im mniejsza kwota, np. kilka tysięcy złotych z publicznych pieniędzy wydanych na pedikiurzystkę, tym większa siła rażenia” – mówił Marek Migalski w wywiadzie dla „Plusa Minusa” w lutym tego roku.
Drugie mieszkanie Nawrockiego – nieścisłość czy kłamstwo
To, że jeden z dwóch głównych kandydatów na prezydenta Polski dał się złapać na takiej nieścisłości?/kłamstwie? (Czytelniku, dobierz sobie sam właściwe słowo) ujawnia jego brak doświadczenia jako wyborczego debiutanta i brak politycznej rutyny. Nikt z większym doświadczeniem startu w różnych wyborach nie powinien tak się dziecinnie podłożyć.
Czytaj więcej
W kwietniu CBOS odnotował blisko 50-punktowy spadek pozytywnych ocen stosunków polsko-amerykański...