Gdy w 1984 roku Rodi Alvarado Pena jako 16-latka wychodziła za mąż za byłego żołnierza, nie mogła nawet przypuszczać, jakie piekło ją czeka. Przez dziesięć lat małżeństwa kobieta była regularnie gwałcona. Mąż zarażał ją chorobami wenerycznymi, a gdy zaszła w ciążę, próbował doprowadzić do poronienia, kopiąc ją.
Jak informuje w swoim raporcie Center for Gender and Refugee Studies w San Francisco, mąż Rodi Alvarado rozbijał jej głową okna i lustra i przestawił jej szczękę. Bił ją rękoma, ale używał również pistoletu oraz maczety, by ją zastraszyć – czytamy w raporcie ośrodka.
Kobieta wielokrotnie błaga-ła o pomoc, ale lokalne sądy i policja nie interweniowały, twierdząc, że nie będą się wtrącać w „małżeńskie sprzeczki”. Rodi Alvarado kilka razy próbowała więc uciekać z domu, ale jej mąż nie miał problemu z jej wyśledzeniem, a gdy w końcu ją znajdował, był jeszcze bardziej bezwzględny niż zwykle. Bił ją do nieprzytomności. W końcu zagroził jej, że jeśli jeszcze raz spróbuje uciec, to poobcina jej ręce i nogi. W 1995 roku Rodi udało się jednak przedostać do Stanów Zjednoczonych, gdzie poprosiła o azyl.
– Nigdy nie straciłam nadziei. Bóg nigdy mnie nie opuścił – opowiadała agencji AP głęboko wierząca Alvarado, gdy po niemal 15 latach walki na sali sądowej usłyszała w końcu przed tygodniem, że może legalnie zostać w USA.
Czy jej śladami pójdą teraz tysiące kobiet z całego świata? Administracja Baracka Obamy już pracuje nad przepisami, które mają otworzyć drzwi do Stanów Zjednoczonych innym ofiarom, uznając pierwszy raz w historii przemoc domową za okoliczność umożliwiającą uzyskanie azylu.