– To nie jest tajemnica. Janukowyczowi też proponowano podobne usługi, ale ponieważ jest zbyt religijny, odmówił – twierdzi jego doradczyni Anna Herman.
Politycy na Ukrainie, którzy płacą grube pieniądze specjalistom za poprawę wizerunku, wiedzą jedno – religijność się opłaca. Zwłaszcza jeśli w pobliżu są telewizyjne kamery. Janukowycz, działacz Partii Komunistycznej ZSRR, w młodości sądzony za kradzież i napady, żegna się nawet przy wyborczej urnie. Jego ostoją jest cerkiew moskiewskiego patriarchatu. Duchowni tego patriarchatu apelują do wiernych, by w wyborach, które odbędą się 17 stycznia 2010 r., głosowali właśnie na niego. Parafianom wsi w obwodzie równieńskim prawosławny ksiądz postawił nawet ultimatum: „głosujesz na Janukowycza albo będziesz przeklęty”.
Julia Tymoszenko, była aktywistka Komsomołu, chce pozostać neutralna. Otwarcie nie faworyzuje ani Cerkwi podległej Moskwie, ani Kijowowi. W lipcu jednak zwierzchnika tej pierwszej, metropolitę Wołodymyra szefowa rządu nazwała „prawdziwym ojcem duchowym narodu ukraińskiego”. Tymoszenko, jak na dobrą wierną przystało, w cerkwi swój warkocz zakrywa chustą.
Prezydent Wiktor Juszczenko jest zwolennikiem cerkwi patriarchatu kijowskiego potępianej przez Moskwę. Obserwatorzy uznają go za faktycznie najbardziej religijnego polityka w kraju. To Juszczenko zaproponował Kościołom różnych wyznań odprawianie nabożeństw w dniu pamięci ofiar reżimu stalinowskiego.
Gdyby jednak mierzyć wiarę poziomem poparcia, to najbardziej religijny okazałby się Janukowycz, a najmniej – obecny prezydent.