– Nie powinniśmy nawet myśleć o użyciu siły w tym regionie – oświadczył Putin na wczorajszym spotkaniu przywódców pięciu państw leżących nad Morzem Kaspijskim: Iranu, Azerbejdżanu, Rosji, Kazachstanu i Turkmenistanu. – Musimy się zgodzić, że skorzystanie z terytorium jednego z państw kaspijskich w razie agresji przeciwko innemu z nich jest niemożliwe – dodał. Zapis taki znalazł się w końcowej deklaracji szczytu. To wyraźny sygnał dla Stanów Zjednoczonych. W Ameryce nie milkną bowiem spekulacje o możliwym ataku na Iran, oskarżany przez Busha o próbę pozyskania broni atomowej. Do ewentualnej interwencji USA mogłyby wykorzystać bazy w Azerbejdżanie. Nikt nie ma wątpliwości, że oficjalny cel wizyty Władimira Putina w Teheranie: udział w szczycie państw leżących nad Morzem Kaspijskim to jedynie pretekst do spotkania z prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem i ajatollahem Alim Chameneim. – Putin znowu pręży muskuły. Wykorzystuje Iran, by wywrzeć presję na Amerykę. Jego wielkim marzeniem jest, by Rosja została zaakceptowana przez Zachód jako supermocarstwo – ocenia w rozmowie z „Rz” dr Hazhir Teimourian, brytyjski komentator spraw bliskowschodnich. Między innymi dlatego Moskwa broni reżimu ajatollahów przed zaostrzeniem międzynarodowych sankcji za program nuklearny. – Kreml boi się także ewentualnych kłopotów, jakie niebezpieczny reżim może sprawić Rosji np. wśród muzułmanów na Kaukazie – dodaje Teimourian. Wczoraj Putin potwierdził swój krytycyzm wobec oskarżeń kierowanych pod adresem Iranu i podpisał się pod deklaracją państw kaspijskich potwierdzającą prawo Teheranu do posiadania energii jądrowej do celów cywilnych, zgodnie z zasadami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Rosję i Iran łączy także krytyczny stosunek do tarczy antyrakietowej. Wczoraj Putin oznajmił, że USA mogą jeszcze złagodzić swoje stanowisko w tej sprawie. Na koniec zaś zaprosił Ahmadineżada do Moskwy.Władimir Putin nie gra irańską kartą w sposób nieodpowiedzialny. Destabilizacja regionu zarówno w wyniku interwencji USA w Iranie, jak i w wyniku uzyskania przez ajatollahów broni atomowej nie leży w interesie Rosji. – Rosja chce być pośrednikiem między Teheranem a państwami dążącymi do nasilenia sankcji ekonomicznych wobec Teheranu – ocenia w rozmowie z „Rz” Thomas Gomart z paryskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI). Niewątpliwym sukcesem byłoby nakłonienie Iranu do zgody na jakąś formę współpracy ze społecznością międzynarodową w kwestii programu atomowego.Rosjanie ociągają się też z realizacją wartego miliard dolarów kontraktu na budowę elektrowni atomowej w irańskim Buszerze. Twierdzą, że powodem są zaległości płatnicze, ale Teheran temu zaprzecza. Wczoraj Putin zobowiązał się, że projekt zostanie ukończony zgodnie z harmonogramem. Jednak pytany, czy jeszcze przed końcem swojej kadencji wiosną 2008 r. Rosja rozpocznie dostawy paliwa do elektrowni w Buszere, odpalił: – Obietnice składałem mamie, kiedy byłem mały. – Kreml obawia się, że Irańczycy będą próbowali wykorzystać reaktor do budowy bomby atomowej – ocenia Teimourian. Władimir Putin rozpoczął swoją wizytę w Teheranie kilkanaście godzin później, niż zaplanowano. Prawdopodobnie miało to związek z pogłoskami o przygotowywanym w Iranie zamachu na życie rosyjskiego prezydenta. Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: a.widzyk@rp.pl
b]Jewgienij Satanowski, prezes Instytutu Bliskiego Wschodu w MoskwieRosyjski prezydent zrobi wszystko, by przekonać irańskie władze do większej elastyczności w stosunkach z Izraelem i Zachodem. Rosja nie chce pojawienia się w Iranie ani broni jądrowej, ani wojsk amerykańskich. To pierwsze oznaczałoby nieunikniony nuklearny konflikt z Izraelem. To drugie – napływ setek tysięcy uchodźców do Azerbejdżanu. Duże znaczenie ma fakt, że od wielu lat – mimo poprawnych stosunków z Iranem – rosyjski prezydent nie korzystał z zaproszeń do tego kraju. Taka polityka wywoływała w Teheranie coraz więcej pytań. A reżim ajatollahów cechuje się przecież religijnym fanatyzmem i żądzą zemsty. Gdyby więc zaczął uważać Rosję za wroga, mógłby podburzyć muzułmańską ludność rosyjskiego Kaukazu Północnego do świętej wojny przeciw Moskwie. Chęcią zachowania poprawnych stosunków z reżimem można też wytłumaczyć powściągliwość Kremla wobec sankcji proponowanych przez Stany ZjednoczonePeter Brookes ekspert ds. bezpieczeństwa w Fundacji HeritageWizyta Putina w Teheranie jest niezwykle ważna, także dla Ameryki. Rosja ma wiele do uzyskania w Iranie. Nie chodzi tylko o wymiar gospodarczy, choć i on jest niezwykle istotny: Moskwa liczy na kolejne irańskie kontrakty dla sektora nuklearnego, ma też nadzieję, że uda jej się przy współudziale Teheranu stworzyć kartel kontrolujący światowe ceny gazu ziemnego. Dla Ameryki istotniejszy jest jednak wymiar polityczny: to, że Rosjanie starają się rozszerzyć swoje wpływy w regionie, a przede wszystkim chcą użyć Iranu jako karty przetargowej w relacjach z Waszyngtonem. Na przykład po to, by odwieść Amerykanów od planów budowy bazy tarczy antyrakietowej w Polsce i radaru w Czechach. Takie postępowanie Putina to kolejny dowód na to, że wizja Rosji jako członka wielkiej rodziny zaprzyjaźnionych liberalnych demokracji okazała się mrzonką. Dzieje się coś wręcz przeciwnego: Rosja staje się coraz poważniejszym wyzwaniem dla amerykańskiej polityki zagranicznej.