– Wywalczyliśmy wszystko, czego chcieliśmy – oświadczył w nocy z czwartku na piątek prezydent Lech Kaczyński. – Mamy wszystko, czego chcieliśmy – mówił kierujący szczytem portugalski premier Jose Socrates. Pozostali przywódcy również opuszczali Lizbonę zadowoleni. Unia Europejska ma nowe prawo nazwane traktatem lizbońskim.
– Poszło łatwo – mówił „Rzeczpospolitej” premier Portugalii. Zapewniał, że zachowa dobre wspomnienie negocjacji z prezydentem Kaczyńskim. – To wszystko trwało tylko 45 minut. Przedstawiliśmy naszą propozycję w sprawie Joaniny, polski prezydent po krótkim czasie ją przyjął – opowiadał Socrates.
Szczyt Unii Europejskiej formalnie był dwudniowy, ale najważniejsza runda rozmów zakończyła się w nocy z czwartku na piątek. Według czasu portugalskiego kompromis udało się zawrzeć jeszcze w czwartek, w pozostałych państwach Unii był już jednak piątek.
– W czasie ostatniego spotkania w Berlinie kanclerz Merkel prosiła mnie, żeby do porozumienia w sprawie traktatu doprowadzić już pierwszego dnia szczytu. Zainteresowany był tym również prezydent Sarkozy – ujawnił Lech Kaczyński. Unijni dyplomaci żartowali, że szybkie porozumienia zawdzięczamy premierowi Luksemburga.Jean-Claude Juncker, będący formalnie szefem państw strefy euro, musiał bowiem opuścić szczyt już pierwszej nocy, żeby pojechać na spotkanie grupy G7 w Waszyngtonie. – Porozumienie w sprawie nowego traktatu nie może przecież zapaść pod nieobecność unijnego weterana – mówił jeden z dyplomatów.
W Lizbonie nie było dramatyzmu porównywalnego z wydarzeniami na szczycie w Brukseli w czerwcu. Ale i problemy były mniejsze.Wszystkie najważniejsze postanowienia traktatu lizbońskiego przywódcy uzgodnili już cztery miesiące temu. Chodzi o nowy system głosowania, według którego decyzje w Unii będą zapadać większością 55 procent państw reprezentujących 65 procent ludności.