– Nie jest to dla nas data szczególna, ale już nie protestowałem – komentował prezydent Lech Kaczyński.Ta data przypomina Polakom tragedię stanu wojennego,ale ma też już od kilku lat znaczenie pozytywne. Właśnie13 grudnia 2000 roku zakończyły się w Kopenhadze negocjacje, które otworzyły Polsce drogę do członkostwa w Unii Europejskiej.Kompromis w Lizbonie musi być jeszcze potwierdzonyratyfikacją nowego traktatu w 27 państwach członkowskich.

– Ufam, że tak się stanie. Traktat odzwierciedla pragnienie większości, która chce, by Europa sprostała wyzwaniom przyszłości – powiedział „Rz” portugalski premier Jose Socrates.Proces ratyfikacji tego traktatu będzie łatwiejszy niż unijnej konstytucji. Ponieważ nie jest to całkiem nowy dokument, tylko zbiór poprawek do istniejących traktatów, wiele państw niezamierza poddawać go pod referendum. Na pewno na bezpieczniejsze głosowanie w parlamentach zdecydują się Francja i Holandia – dwa kraje, których społeczeństwa w 2005 rokuodrzuciły unijną konstytucję. Referendum jest obowiązkowew Irlandii, może też do niego dojść w Danii. W Wielkiej Brytanii głosowania narodowego nie chce premier Gordon Brown, bo eurosceptyczna opinia brytyjska na pewno odrzuciłaby nowy traktat.

Jeśli proces ratyfikacji przebiegnie sprawnie, to traktatlizboński wejdzie w życie w pierwszej połowie 2009 roku.Ta data jest ważna, bo w czerwcu 2009 odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Unijni przywódcy chcieliby, żeby obywatele głosowali wtedy już według nowego traktatu. Przewiduje on zmieniony podział miejsc dla poszczególnych państw. Polska będzie miała 51 miejsc zamiast obecnych 54. Straci nie tylko nasz kraj, ale też praktycznie wszystkie duże państwa UE. Na szczycie w Lizbonie Włochy wywalczyły jednak dla siebie dodatkowe miejsce w Parlamencie.