– 2 grudnia będzie się ważył los Rosji na długie lata. Wmawiają nam, że będzie to referendum w sprawie poparcia dla prezydenta Putina. W rzeczywistości będzie to referendum dotyczące przywrócenia czasów Związku Radzieckiego – ten fragment telewizyjnej wypowiedzi lidera Sojuszu Sił Prawicy Nikity Biełycha był analizowany przez CKW pod kątem zgodności z zasadami prowadzenia agitacji.

Skargę złożył lider populistycznej Demokratycznej Partii Rosji (DPR) Andriej Bogdanow, który uznał wypowiedź za niedopuszczalny atak na politycznych konkurentów. Prawnicy CKW doszli do wniosku, że Biełych rzeczywiście złamał prawo. Tylko że był to atak nie na DPR, lecz na Jedną Rosję, z której list startuje w wyborach rosyjski przywódca.

– Nie naruszyliśmy żadnego przepisu, gdyż nie ma mowy o Jednej Rosji, Putin jest zaś krytykowany jako prezydent, a nie kandydat na deputowanego – protestuje w rozmowie z „Rz” Biełych. Przyznaje jednak, iż po środowym ataku Putina na opozycyjne ugrupowania niczego nie można być pewnym. – Ogłosił SPS swoim głównym wrogiem. Nie zdziwi mnie zatem, jeśli ostateczne rozstrzygnięcie okaże się dla nas niekorzystne – podkreśla polityk.

Jak twierdzi, władze prowadzą kampanię czarnego PR wobec jego partii. Wczoraj przed jej siedzibą zebrało się kilkadziesiąt osób, które dostały reklamy z informacją, że otrzymają tam karty uprawniające do zniżek w sklepach. Ktoś wydzwania też do mieszkańców Moskwy w środku nocy, apelując o głosowanie na SPS. Partia zapewnia, że nie prowadzi takiej agitacji.